czwartek, 24 marca 2016

Is it spring already?

 Mam wrażenie, że wiosna jest tą najbardziej przez wszystkich oczekiwaną porą roku, kiedy po ponurej końcówce zimy oczekujemy choćby najmniejszego śladu zieleni. A jeśli nie, na pewno jest tak w moim przypadku. Dziękuję Wam za wszystkie komentarze pod ostatnim postem, w których radziliście mi odnośnie skrócenia włosów. Jak widać - pozostały wciąż takie same. Bo choć przez około dwadzieścia cztery godziny czułam się przekonana, że jest to to, czego naprawdę chcę, to jednak jak na razie czuję się do nich trochę za bardzo przywiązana i nie byłabym w stanie ich obciąć. Tak jest na dzień dzisiejszy, kto wie, co stanie się w przyszłości.
Czuję, że już tak dawno nie było słońca na moich zdjęciach! Kiedy świat z powrotem budzi się do życia, robię to razem z nim. Naprawdę, mam wrażenie, że przez ostatnie kilka miesięcy jedynie... wegetowałam. Nie zauważyliście tego po moich poprzednich wpisach? Ja w każdym razie to dostrzegam i cieszę się, że wiosna obudziła się razem ze mną. Wiosna - podobno czas zmian. Jedyną zmianą jaką wprowadzam jest zmiana samej siebie. Niby tak ogólne stwierdzenie, a jednak dla mnie bardzo konkretne.
Nie mogę aż się napatrzeć na te zielone pąki za mną. Dają mi one tyle radości! Jeśli o mnie chodzi, naprawdę nie potrzebuję wiele do szczęścia i chciałabym to szczęście przekazywać też innym. Czy uśmiechnęliście się na widok tego skrawka zieleni? :)

sobota, 12 marca 2016

to do or not to do

Ostatnimi czasy wręcz prześladuje mnie myśl o ścięciu włosów. Odkąd dwa lata temu napisałam Wam w poście, że jednym z moich celów jest zapuszczenie ich (co zabawne, było to zaraz po wizycie u fryzjera, kiedy to skróciłam je dość mocno), nic specjalnego z nimi nie robiłam, poza regularnym podcinaniem końcówek. Gdyby nie post, nie uwierzyłabym, że pisałam to dwa lata temu. Czy naprawdę było to aż tak dawno? W takim razie nic dziwnego, że zapragnęłam jakiejś zmiany (w dodatku tak bardzo kusi mnie, by zrobić coś wbrew przesądowi, mówiącemu, by nie ścinać włosów w okresie między studniówką a maturą). Zapewne nie wahałabym się tak bardzo, gdyby nie fakt, że nigdy nie miałam typowo krótkich włosów, a teraz tylko takie mi się marzą. Boję się, że nie będą pasowały do kształtu mojej twarzy, chyba potrzebuję jakiegoś silnego impulsu, który zdecyduje za mnie, bo jestem naprawdę beznadziejna w podejmowaniu nawet tak prostych (tylko z pozoru) decyzji.
W zasadzie bardzo lubię ich długość i chciałabym dalej je zapuszczać, ale... no właśnie. Jest takie coś, co nie daje mi spokoju i sprawia, że nie mogę pozbyć się tego pomysłu już od dłuższego czasu.
Pomóżcie! Ścinać, czy nie ścinać?

Szablon wykonany przez Tyler / Enjoy!