sobota, 31 grudnia 2016

#goodbye2016

Trochę mi smutno, że przeglądnięcie wszystkich moich postów z tego roku, zajęło mi niecałe pół godziny. Ale te pół godziny wystarczyły, bym przypomniała sobie, jak intensywny był rok dwa tysiące szesnasty. Świadczy o tym chociażby przedmaturalny brak postów w kwietniu, czy zaledwie jeden, już pomaturalny, majowy post. Ten rok dla mnie to studniówkowy styczeń i luty, przedmaturalny marzec i kwiecień, maturalny maj, najdłuższe wakacje w czerwcu, lipcu, sierpniu i wrześniu, i studia w Gdańsku w październiku, listopadzie i grudniu.

Najdłuższe wakacje w życiu rozpoczęłam wyjazdem do Gdańska i nigdy bym nie pomyślała, że można pokochać jakieś miejsce od pierwszego zobaczenia. A tak właśnie się stało. Pisałam maturę z myślą o studiach w Warszawie, a jeden wyjazd potrafił zupełnie zmienić moje plany. Gdyby nie ten całkiem spontaniczny wyjazd, zapewne byłabym teraz w zupełnie innym miejscu. To tylko upewnia mnie w przekonaniu, że każda decyzja ma wpływ na nasze życie. Pokochałam spokój bijący od morza nie po raz pierwszy, można powiedzieć, że zakochałam się na nowo. Spacer brzegiem morza, szum fal - to właśnie ja. I tam właśnie chciałam rozpocząć moje studenckie życie w październiku...

Jak wiadomo, nie zawsze chcieć to móc. Nie wiedzieć czemu, aż do dnia wyjazdu nie do końca docierało do mnie, że wraz z początkiem października znajdę się w zupełnie innym, tak naprawdę obcym, a jednak dziwnie znajomym miejscu. Uwielbiam mój nowy widok z okna, nigdy nie zacznę narzekać na podróże pociągiem, bo w jedną i drugą stronę oznaczają coś zupełnie innego, a za każdym razem jest to swego rodzaju powrót do domu. Uwielbiam też fakt, że tak naprawdę o każdej porze dnia i nocy mogę wyjść nad morze i nacieszyć się jego spokojem. Mój Instagram jest pełen zdjęć mojej ulubionej plaży, myślę, że brakuje mi tam tylko wschodu słońca, ale wciąż jeszcze nie udało mi się zebrać w sobie i wstać w weekend tak wcześnie. Na szczęście mam na to jeszcze trochę czasu i wierzę, że w końcu mi się uda!

W moim krótkim podsumowaniu tego roku nie mogło zabraknąć wydarzenia, do którego zabierałam się od dawna, a na które odważyłam się dopiero w listopadzie, a mianowicie obcięcie włosów. Ciężko mi nawet opisać, jak bardzo się cieszę, że w końcu się na to zdecydowałam, bo naprawdę uwielbiam moją obecną długość włosów, a nawet mam wrażenie, że są one odrobinę za krótkie!
Gdybym miała krótko podsumować ten rok, powiedziałabym po prostu, że był to rok dobrych decyzji!

środa, 28 grudnia 2016

if the sun don't shine on me today

 second hand jacket | Zara jeans | Zaful sweater | Gamiss socks

Spóźniłam się z życzeniami świątecznymi, ale tak to jest, kiedy wraca się do domu po miesięcznej nieobecności, zwłaszcza na Boże Narodzenie, kiedy jest cała masa rzeczy do zrobienia. Mam jednak nadzieję, że spędziliście je w równie cudownej, rodzinnej atmosferze jak ja. Moja ostatnia podróż pociągiem ciągnęła się w nieskończoność (także dlatego, że było godzinne opóźnienie), ostatnie dwie godziny spędziłam obserwując powoli poruszającą się kuleczkę na mapie w nawigacji telefonicznej. Bardzo polecam, czas od razu płynie szybciej, a i widzimy, że kilometrów naprawdę ubywa!
Cudownie jest znowu być w swoim pokoju i spać w swoim ulubionym łóżku. Ciężko mi uwierzyć, że już za miesiąc kończy się pierwszy semestr na studiach, czy tylko mnie ten czas tak szybko mija? Mama mnie straszy, że po dwudziestce będzie jeszcze gorzej, a data urodzin zbliża się wielkimi krokami. Aaaaaaaaa! Chętnie zatrzymałabym czas w tym miejscu, w którym jestem obecnie, by nacieszyć się trochę dłużej rodzinną miejscowością i nie stresować nadchodzącą sesją egzaminacyjną. Nawet po tych trzech miesiącach, studia nadal są dla mnie nowością. Ale może za dwa lata przyzwyczaję się do tego, że studia są czymś całkowicie dobrowolnym i odważę się opuścić jakiś wykład, bo jak na razie mam wrażenie, że jestem jedyną osobą, która jest obecna na każdym!


środa, 23 listopada 2016

cause if we don't leave this town...

 Na którymś z obserwowanych przeze mnie blogów pojawił się ostatnio post, w którym ktoś zwrócił uwagę, że listopad zbliża się już ku końcowi. Przeczytałam te słowa pobieżnie, nie zastanawiając się nad nimi dłużej i dopiero po chwili zerknęłam na datę i zobaczyłam, że faktycznie został jeszcze zaledwie tydzień listopada. Miesiąc, który zawsze dłużył mi się nieubłaganie, w tym roku minął błyskawicznie szybko. Bez narzekań, bez melancholii, a nawet bez czerni, która jesienią zawsze towarzyszyła mi każdego dnia, a teraz do każdej stylizacji staram się dodawać nieco więcej kolorów. Prawie każdy listopadowy weekend spędzałam w domu, mimo że, żeby to zrobić, musiałam przejechać całą Polskę wzdłuż. Tam i z powrotem. Pociągi stały się moim trzecim domem, niestety tym, w którym noce należą do nieprzespanych...
Czy Was też dziwi ilość postów, które dodałam w listopadzie na bloga, czy to tylko ja? To chyba naprawdę był dobry miesiąc. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że trójka nie jest niewiadomojak wysoką liczbą, ale moim zdaniem nie jest źle! Obawiałam się, że czas studiów będzie oznaczał koniec mojego blogowania, ale okazuje się, że jeśli Ci na czymś zależy, nie trzeba się poddawać, bo można odnaleźć wyjście z każdej sytuacji. Choć niestety kolejny raz odezwę się do Was prawdopodobnie dopiero przed Świętami. Poczekacie na mnie?


sobota, 12 listopada 2016

there's a whole world out there waiting for you

Przez długi czas planowałam obciąć włosy, nie tylko podciąć końcówki jak co miesiąc, ale potrzebowałam dużo większej zmiany. Mówiłam o tym kilku osobom i pytałam, co o tym myślą i nie usłyszałam ani jednej opinii na tak. Wspominałam o tym też na blogu, gdzie niektórzy z moich czytelników zareagowali z większym entuzjazmem, pisząc, że włosy przecież odrosną. Były miesiące, kiedy myślałam o tym naprawdę dużo, a były takie, kiedy nie myślałam wcale. Kiedy wyjechałam do Gdańska, potrzeba zmiany stała się silniejsza niż kiedykolwiek i nie przestawałam o tym myśleć. Pod koniec października postanowiłam po prostu nie mówić o tym nikomu, żeby nie pozwolić innym odwieść mnie od tej decyzji. Wybrałam się do fryzjera i zrobiłam to. Włosy zdecydowałam się oddać dla fundacji Rak'n'Roll, która zajmuje się produkcją peruk dla osób chorych na raka. Żeby wyprodukować taką perukę nie wystarczy jedna osoba, która odda swoje włosy, ale mimo to, czuję się niesamowicie z myślą, że w taki sposób mogłam pomóc drugiej osobie. Nie żałowałam ścięcia włosów ani przez sekundę, wręcz przeciwnie, uwielbiam ich obecną długość i uważam to za jedną z najlepszych decyzji, jakie podjęłam w moim życiu. Udało mi się dzięki temu wypełnić aż trzy kolejne punkty z listy rzeczy, które chciałabym zrobić w życiu:
75. Zapuścić włosy...
76. ...żeby ewentualnie je oddać.
78. Pomóc komuś.
Cieszę się strasznie z podjętej decyzji, choć przyznaję, że ze względu na moją ogromną niechęć do decydowania, było trudno wykonać ten pierwszy krok, jakim jest umówienie się na wizytę u fryzjera, ale udało się i bez wahania zrobiłabym to ponownie!


piątek, 4 listopada 2016

sweet yellow november

Camaieu sweater | Zara jeans | Zaful necklace | Bugatti boots

Każdy dłuższy weekend nabiera zupełnie innego znaczenia, kiedy oznacza wyczekiwany powrót do domu, a co za tym idzie, kilkugodzinną podróż pociągiem, którą, swoją drogą, naprawdę polubiłam. Sprawia mi radość niezależnie od kierunku. Nowy etap w życiu, jakim są studia w obcym mieście, nauczył mnie nieco innego spojrzenia na świat. Przede wszystkim, zostałam w pewnym sensie zmuszona do pokochania deszczu i zimna. Bo gdybym tego nie zrobiła, każdego dnia musiałabym przeżywać nowe rozczarowanie brakiem słońca. A tak nie dość, że polubiłam tutejszą pogodę i nie jestem w stanie na nią narzekać, to jeszcze odkrywam jej uroki - jednym z nich niewątpliwie jest cudowny wygląd niespokojnego morza. Gdybym nie pokochała tej pogody, chciałabym wracać do domu w momencie, kiedy tu przyjechałam. I na początku może faktycznie tak było, ale odkąd uzbroiłam się w czapkę i rękawiczki - nic nie jest mi straszne.
Odkąd prowadzę bloga, każdego roku w okresie listopada robiło się tu nieco melancholijnie, dlatego tego roku rozganiam trochę ten depresyjny nastrój, który wszystkich ogarnia, odrobiną kolorów, których na zdjęciach nie brakuje. Tak, moja walka z pozbywaniem się koloru czarnego z szafy trwa, czasem idzie mi lepiej, czasem gorzej, ale w tym poście żółty wygrywa!


poniedziałek, 24 października 2016

do you feel like you are a thousand miles from home?

 Trzy tygodnie już jestem w Gdańsku, a wciąż potrafię zgubić się w samym centrum i znaleźć w miejscu, do którego wcale nie zmierzałam. Co dziwne, w Krakowie nie zdarzyło mi się zgubić ani razu, a tu już niezliczoną ilość razy i nie mam pojęcia, dlaczego tak jest. W dalszym ciągu też muszę się porządnie zastanowić zanim zdecyduję się wskazać kierunek, gdzie jest morze. Nie mam pojęcia, co to miasto zrobiło z moją orientacją w terenie, ale jest to coś strasznego.
W każdym razie podczas mojego pobytu tutaj dokładnie na dwa dni pojawiło się słońce, dlatego ciężko było nie wykorzystać takiej okazji na spacer wzdłuż morza. Jeszcze rok temu, ba! nawet jeszcze w maju nie odważyłabym się powiedzieć, że w październiku będę miała okazję ponownie znaleźć się w tym miejscu. Życie jednak naprawdę potrafi nas czasem zaskoczyć. Ale cieszę się niesamowicie z tej okazji, bo polskie morze niesie ze sobą całą masę cudownych wspomnień i ogromną przyjemność sprawia mi jego widok, kiedy nie jest pełne plażowiczów, a wręcz przeciwnie - prawie puste. Właśnie jesienią podoba mi się najbardziej. Choć może zimą napisz tu coś innego, kto wie!
Chciałam podzielić się z Wami widokiem z mojego okna, stąd pierwsze zdjęcie, które osobiście uwielbiam!

 Częścią tych zdjęć dzieliłam się już na moim Instagramie, na którym jestem ostatnimi czasy zadziwiająco aktywna, co zapewne ma związek z tym, że do robienia zdjęć nie mogę tu używać niczego innego jak tylko telefonu. W wolnej chwili udałam się na poszukiwanie idealnych mom jeans, które podbiły moje serce. Tydzień temu byłam przekonana, że znalazłam mój ideał, ale na szczęście wtedy jeszcze nie zdecydowałam się na zakup. Dlaczego na szczęście? Bo znalazłam mój idealny ideał. Piękne! Może ktoś z Was kojarzy scenę z początku Titanica, kiedy jedna z bohaterek miała na sobie właśnie spodnie tego typu - to wtedy je pokochałam i cieszę się strasznie, że są ogólnie dostępne. Nie wiem, czy wspominałam, że Titanic to jeden z moich ulubionych filmów? To tak nawiasem pisząc!


piątek, 7 października 2016

skies are crying but not at my photos

 second hand top | Zaful pants | Birkenstock shoes | Zaful choker

Gdańsk przywitał mnie deszczem i wiatrem tak silnym, jakiego w Krakowie nie dane było mi poczuć. Ale nawet przedzieranie się przez niego, noszenie zimowego płaszcza na początku października i twarz owinięta szalikiem potrafią mieć swój urok, który dostrzegam przez załzawione od wiatru oczy. Powoli dociera do mnie, jaki błąd popełniłam, zabierając zbyt dużo spódnic, a stanowczo za mało swetrów. Na usprawiedliwienie dzisiejszej stylizacji powiem, że zdjęcia zrobiłam wcale nie tak dawno temu, bo niecały tydzień, kiedy w Krakowie była piękna, letnia pogoda. I nic nie wskazywało na to, że w najbliższym czasie się to zmieni. Jednak dwa końce Polski to również dwa zupełnie różne klimaty.
Już nie mogę się doczekać spacerów po plaży, szumu morza i cudownie czystego powietrza. Polskie morze jest dla mnie jednym z najważniejszych miejsc, choć dotychczas byłam tu tylko dwa razy, już mam z tym miejscem całą masę pięknych i drogich mi wspomnień. Tak naprawdę nie przyjechałam tu, żeby tworzyć nowe, ale żeby przez chwilę pożyć tamtymi. Oprócz tego chcę skupić się w stu procentach na studiach i w pełni się im poświęcić, bo właśnie po to tu jestem (na Instagramie opublikowałam widok z okna, jaki będę miała przez najbliższy prawie rok, czyż nie jest cudowny?)


Szablon wykonany przez Tyler / Enjoy!