niedziela, 28 grudnia 2014

chcę więcej

Czasem budzę się rano i widzę to, jak wiele mam. Dostrzegam bardzo wyraźnie i naprawdę doceniam. Częściej jednak budzę się i wiem, że chcę mieć więcej. Czy jest w tym coś złego? Nie, bo czy bez tego marzenia, nasze ambicje miałyby jakikolwiek sens? Trzeba cieszyć się z tego, co tu i teraz, owszem, ale warto też marzyć i po prostu chcieć więcej. Rozwijać się, czy, tak jak w moim przypadku, wypełniać skrupulatnie punkty z listy, o której słyszeliście już wielokrotnie na tym blogu.
Jutro właśnie planuję jechać spełnić moje kolejne małe marzenie, jakim jest być w górach zimą. Niby to drobnostka, ale poprawia nastrój jak mało co! Już jakiś czas temu upewniłam się, że spełnianie marzeń to jedna z najfajniejszych rzeczy, jakie można robić w życiu.

Śnieg, który pojawił się kilka dni temu w mojej miejscowości, sprawił, że nie mam żadnych powodów do narzekań. Jest piękna, mroźna zima, której wyczekiwałam już od końca listopada.
Podzielę się z Wami jeszcze moim jednym planem, jakim jest aktywne spędzenie Sylwestra, biorąc udział w pięciokilometrowym biegu po Krakowie. Kiedy zapisywałyśmy się na niego z koleżanką, uważałam to za świetny pomysł, jednak odkąd temperatura spadła poniżej zera i pojawił się śnieg, nie jestem już taka pewna, czy na mecie pojawię się cała i zdrowa, ale zawsze warto spróbować! Może zainspiruje mnie to do powrotu do regularnego biegania? Kto wie?

środa, 24 grudnia 2014

Christmas!


Wystarczyło trochę ponarzekać na deszcz i proszę, mamy słońce za oknem! Odkąd zakupiłam paczkę goździków, wszystko stało się bardziej świąteczne. Nie wiem, jakim cudem nie wiedziałam nic o ich istnieniu wcześniej, aktualnie są moimi największymi ulubieńcami. Używanymi na razie jedynie w celach dekoracyjnych. Wczoraj chwilę czasu spędziłam w kuchni robiąc kuleczki a'la rafaello, z których później wyszły niby-bałwanki, moim zdaniem są urocze.
Wróciłam po dwóch dniach w dużo bardziej świątecznym nastroju. W moim pokoju stoi już choinka, a blask jej światełek wywołuje duży uśmiech na mojej twarzy. Nie sądziłam, że aż tak niewiele wystarczy, by poczuć się bardziej świątecznie. Okazało się, że wszystko zależy od naszego nastawienia: nie chciałam czuć Świąt, wolałam narzekać na brak śniegu - nie czułam, teraz jednak wszystko, co świąteczne napawa mnie ogromnym entuzjazmem. Nie mogę się już doczekać wigilijnej kolacji i mam nadzieję, że u Was jest tak samo!

 Razem z moim niby-bałwankiem chcemy życzyć Wam wszystkiego, co najlepsze na te Święta! Ciepłej, rodzinnej atmosfery i jak najmniej narzekania. Również fajnych prezentów i jak najmniej potłuczonych bombek.  Dwoma słowami:

Wesołych Świąt!

 Na zdjęciu cudowne rękawiczki z Biedronki, bardzo polecam!

poniedziałek, 22 grudnia 2014

deszczowo i mało świątecznie

 Właśnie taki widok widziałam dzień w dzień w tym pierwszym, zimowym tygodniu. Jaka zima?  Dwa dni do Świąt, a w moim życiu nic na to nie wskazuje. Choinka wciąż czeka na strychu, za pieczenie świątecznych ciasteczek nawet się nie zabieram tego roku, prezentów nie kupuję... Słucham świątecznych piosenek, próbując poczuć choć trochę tę atmosferę, ale zupełnie mi to nie wychodzi. Najchętniej całymi dniami czytałabym książki lub oglądała od nowa wszystkie części Władcy Pierścieni. Wcale nie chcę tak spędzać Świąt. Pocieszam się myślą, że mam jeszcze te kilka dni, pozostaje nadzieja, że jeszcze coś się zmieni.
Postanowiłam jeszcze wstrzymać się ze świątecznymi życzeniami, bo wierzę, że wrócę tu w najbliższym czasie w bardziej świątecznym nastroju niż obecnie. Mówią, że nadzieja matką głupich, ale kto by się tym przejmował!
Wigilia klasowa to jeden z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie momentów w całym roku szkolnym. Atmosfera jest zupełnie inna niż w zwykły, szkolny dzień.  W tym roku dostałam jeden z najlepszych prezentów, mianowicie moje małe marzenie - EOS lip balm! Wzdychałam do niego już od dłuższego czasu. Jestem uzależniona od pomadek ochronnych, dlatego tak bardzo chciałam mieć to małe jajeczko. Teraz co chwilę go odkręcam, wącham i... zakręcam z powrotem. Tak bardzo boję się go używać! Jestem osobą, która cieszy się z każdego, nawet najmniejszego drobiazgu, ale kiedy jest to coś, co chciałam mieć od tak dawna, jestem jeszcze szczęśliwsza.
Jajeczko oczywiście doczekało się swojej własnej sesji zdjęciowej!

niedziela, 14 grudnia 2014

never give up

Nie każdy moment naszego życia jest taki, jak byśmy chcieli. Nie zawsze dzieje się wszystko po naszej myśli, nie zawsze mamy wystarczająco dużo motywacji, by kontynuować to, co sobie zaplanowaliśmy. Byłoby fajnie, gdyby wszystko nam się udawało, gdybyśmy byli wystarczająco silni, by znieść bolesne wspomnienia, ale czy lepiej? Każda porażka uczy nas czegoś nowego, pozwala dostrzec coś, co wcześniej było dla nas nieuchwytne.
Po dość ciężkim tygodniu, w którym nie do końca dawałam sobie ze wszystkim radę, przyszły w końcu jaśniejsze dni, które przyniosły wiele dobrego. Może potrzebowałam po prostu chwili odpoczynku od całego otaczającego mnie świata. W każdym bądź razie, czuje się jak nowo narodzona. I choć chciałabym, by była już przerwa świąteczna, myślę, że uda mi się jakoś przetrwać ten ostatni tydzień. Po nim będzie tylko lepiej!
Czasem, a w sumie dość często, mam takie chwile, gdy bardzo potrzebuję samotności. Gdy wręcz źle czuję się w towarzystwie. Myślę wprawdzie, że nie jestem już tak bardzo aspołeczna jak kiedyś, jednak wciąż występują u mnie pewne objawy!
Dostrzegłam ostatnio w sobie bardzo ważną cechę. Nie umiem się poddawać. Nie zawsze jest ona pozytywna, ale cieszę się, że ją mam. Dzięki temu spełniam kolejne marzenia i wciąż poszukuję w sobie nowych pokładów energii na kolejne wyzwania, które są przede mną.
Jestem bardzo zadowolona ze zdjęć, które Wam przedstawiam. Wczoraj była tak piękna pogoda, że szkoda by było ją zmarnować i spędzić taki dzień w domu. Nawet krótkie spacery poprawiają mi bardzo humor. I choć żałuję, że nie ma śniegu, doceniam takie grudniowe dni, kiedy termometr pokazuje dwanaście stopni na plusie. Wprawdzie w taką pogodę, zupełnie nie potrafię nastroić się świątecznie, ale myślę, że mam na to jeszcze chwilkę czasu.
Wieczorem wybieram się na koncert Budki Suflera na Kraków Arena. Już nie mogę się doczekać, jako że jeszcze nigdy nie byłam na takim prawdziwym koncercie, a wprost uwielbiam piosenkę Jolka, Jolka pamiętasz..., którą zapewne zna każdy z Was.

niedziela, 7 grudnia 2014

Moscow City Ballet

 Choć szósty grudnia wypadał w sobotę, moje Mikołajki świętowałam już w piątek. Moim prezentem dla siebie było spełnienie jednego z punktów, znajdującego się na liście rzeczy, które chcę zrobić w życiu, jednego z moich marzeń.
73. Być na przedstawieniu baletowym.
Chciałam je spełnić już rok temu, jednak wtedy się spóźniłam i nie było już biletów. Oczywiście w tym roku też mało brakowało! Dowiedziałam się, że Moscow City Ballet będzie w Krakowie zupełnie przypadkiem, siedząc pewnego popołudnia w Galerii Krakowskiej. Reklama pojawiła się tuż przed moimi oczami, gdy akurat zbierałam się do wyjścia. Zaangażowałam moją koleżankę i już wieczorem miałyśmy kupione bilety. Przez ponad miesiąc żyłam tym wydarzeniem, nie mogąc się go doczekać, a teraz jestem już po i być tam, w Centrum Kongresowym, oglądając tak profesjonalny i piękny występ, to było coś absolutnie niesamowitego. Było to przedstawienie zapewne dobrze Wam znane - Jezioro Łabędzie. Chciałam je tak bardzo zobaczyć głównie dzięki filmowi, który oglądałam jakieś pół roku temu, czyli Czarny łabędź, w którym zachwycałam się pięknymi strojami i wspaniałą muzyką.
Może moja chęć zobaczenia baletu na żywo była tak silna dlatego, że sam balet jest jednym z moich niespełnionych marzeń. Przekonałam się, że ze spełnianiem marzeń nie można czekać. Dlatego ja aktualnie robię wszystko, by móc z mojej listy wykreślać kolejne punkty.
Absolutnie zachwyciło mnie wnętrze Centrum Kongresowego. Idealne!

Oprócz tego, zapewne wiecie, że w końcu przychodzi taki moment w roku, kiedy orientujemy się, że płaszcz zimowy z zeszłego roku do niczego już się nie nadaje i zakup nowego jest absolutną koniecznością, jeśli nie chcemy całą zimę chodzić w parce.  Jak wiecie, zakupy nie są moją ulubioną czynnością, zazwyczaj unikam ich jak ognia. I spędziłam mnóstwo popołudni po szkole oraz nawet parę weekendów, chodząc po tych wszystkich sklepach i przymierzając niezliczoną ilość płaszczy. Najgorsze było to, że miałam w głowie wyobrażenie mojego płaszczyka, tego jak ma wyglądać, i przez to żaden inny nie spełniał moich oczekiwań. W końcu zdecydowałam się na zakup jednego, który podobał mi się najbardziej ze wszystkich, choć wciąż nie był to TEN JEDYNY.
Kilka dni później miałam chwilę czasu i wstąpiłam do dwóch second handów, a w portfelu miałam jedyne 20 zł (słownie: dwadzieścia złotych). I w drugim second handzie znalazłam mój wymarzony płaszczyk, był dokładnie taki, jakiego szukałam w tych wszystkich sklepach, które wcześniej odwiedziłam. Kosztował 25 zł, dlatego nawet nie wiecie jaka była moja radość, gdy okazało się, że akurat w tym dniu jest 20% zniżki na wszystkie wycenione rzeczy. I tak oto kupiłam płaszczyk, który widzicie na zdjęciach, a który jest moim absolutnym ulubieńcem i czuję, że mogłabym spędzić w nim resztę mojego życia!
Szablon wykonany przez Tyler / Enjoy!