niedziela, 10 lutego 2019

o wyprzedażowym szaleństwie

 Na zdjęciach jeszcze odrobina śniegu, ale w powietrzu czuć już prawdziwą wiosnę! Chyba nie mogła mnie przywitać ładniejsza pogoda podczas przerwy międzysemestralnej w domu. 
W czasie największych wyprzedaży, przychodzę do Was praktycznie w samych rzeczach kupionych ostatnio, w tym w mojej ulubionej koszuli, która była tym, czego brakowało w mojej szafie już od dawna. A do tego kurtka, która jest ciepła, czarna i nieco luźniejsza, więc spełnia moje trzy podstawowe wymagania jeśli chodzi o zimową kurtkę. Na ogół jestem odporna na wszystkie te czerwone napisy na sklepowych witrynach, które krzyczą o wyprzedażach, ale tego roku i ja im uległam, co doprowadziło mnie do pewnego wniosku, a może postanowienia. Otóż postanowiłam trzymać się z daleka od galerii handlowych w okresie nie-wyprzedażowym po tym jak zobaczyłam wszystkie rzeczy, które kupiłam w okresie jesiennym, czyli około października i listopada, przecenione ponad pięćdziesiąt procent. Nic nie boli studenta bardziej niż taki widok, uwierzcie mi! Odkąd na przeciwko mojego miejsca zamieszkania w Gdańsku powstała galeria, byłam tam dość częstym bywalcem w przeciągu ostatniego pół roku, ale koniec z tym. Od teraz tylko wyprzedaże, bo można wtedy kupić wszystko, czego się potrzebuje oraz mnóstwo rzeczy, których się nie potrzebuje, ale przynajmniej ich zakup nie boli tak bardzo jak bolałby w oryginalnej cenie.
Oczywiście najlepiej pójść na zakupy z konkretnym planem, jednak w moim przypadku nigdy się to nie sprawdziło, bo kiedy poszłam kupić spódnicę lub sukienkę, wróciłam z kurtką i spodniami, więc...

Szablon wykonany przez Tyler / Enjoy!