piątek, 28 marca 2014

"Ze­gar nie bi­je dla tych, co szczęśliwi!"

Nareszcie ten tydzień dobiegł końca, wydaje mi się, że marzec jest wyjątkowo ciężkim miesiącem, jeśli chodzi o szkołę, ale do wakacji na szczęście coraz mniej czasu. Cóż, moje nastawienie nieco się zmieniło, jeszcze nie tak dawno temu nie oczekiwałam za bardzo wakacji, raczej bałam się, że nadejdą szybko i będę czuła, że ta pierwsza klasa minęła mi zbyt szybko. Ogólnie jestem osobą, która niesamowicie boi się upływającego czasu, że ominie mnie coś ważnego, do czego już nigdy nie będę mogła wrócić. Wakacje oznaczają, że wkrótce druga klasa i nim się obejrzę - trzecia, matura, studia... No ale wszystko się zmienia, teraz, kiedy jest już w miarę ciepło, czekam na jakiekolwiek wolne dni, by móc odpocząć i nie przejmować się ocenami, sprawdzianami. Jestem już zmęczona szkołą, coraz więcej przedmiotów określam mianem - mało ważne, którym nie poświęcam zbyt wiele uwagi. Odbija się to coraz bardziej na ocenach, lecz najbardziej przerażające jest, że nawet tym ważnym dla mnie przedmiotom nie poświęcam tyle czasu, ile bym chciała. Nigdy nie byłam osobą zorganizowaną, zawsze na wszystko brakuje mi czasu, ale teraz w marcu, kiedy za oknem świeci takie piękne słońce, jest jeszcze gorzej. Wolę nawet nie myśleć, co będzie w kwietniu czy maju.
Ale dość narzekań!


Miniony weekend starałam się wykorzystać jak najlepiej, sobotę spędziłam na rowerze, a w niedzielę odkurzyłam rolki, mimo że było dość pochmurno. Lubię takie weekendy, nie każdy przecież musi być spędzony przed komputerem, nawet kosztem kolejnego odcinka "Pamiętników wampirów". Chciałabym zacząć biegać, bo taka aktywność fizyczna jest jedną z niewielu, które mnie nie nudzą. Na pewno nie zrealizuję tego teraz, chciałabym bardzo w wakacje, ale zobaczymy. Chciałabym też poświęcać więcej czasu na blogowanie, ale możliwość zrobienia zdjęć mam jedynie w weekendy, w dodatku nie w każde. Blogowanie wcale nie jest takie proste, jak niektórym się wydaje ;)



 Wczoraj odkryłam moje nowe uzależnienie: gra 2048, bardzo wciągająca, dość ciężko się oderwać. Jeśli jeszcze w nią nie graliście, nie wiem, czy powinnam Wam ją polecać. Ja gram w nią bardzo często, więc...
Zbliżam się już powoli do końca mojego trzydziestodniowego "wyzwania" :)


Dzień siedemnasty (22-03): wycieczka rowerowa do Krakowa.
Dzień osiemnasty: rolki
Dzień dziewiętnasty: wyjście klasowe, żarty w muzeum.
Dzień dwudziesty: kolejny wygrany zakład, gra w karty na wosie, wcześniejszy powrót do domu.
Dzień dwudziesty pierwszy: dodatkowy angielski.
Dzień dwudziesty drugi: nowe uzależnienie: gra 2048 "powinnam się uczyć, ale gram".
Dzień dwudziesty trzeci: słońce, strzelanie na sprawdzianie z chemii i weekend!

piątek, 21 marca 2014

wiosna!

Taaaaaak! Nareszcie przyszła i do mnie - cudowna, ciepła, kolorowa wiosna, na którą czekałam już od kilku miesięcy. Jak już kiedyś pisałam, kiedy prowadzi się bloga, ciężko jest lubić zimę, kiedy trzeba marznąć podczas robienia zdjęć, wciąż pada śnieg lub nie ma śniegu, a jest szaro i ponuro jak zdarzyło się tego roku. Jeśli o mnie chodzi, bardzo lubię wiosnę, od jakiegoś czasu chodzę na spacery poszukując pąków na drzewach czy innych zieloności i teraz widzę ich już naprawdę sporo. Nie wiem, czy kogoś może nie cieszyć pogoda za oknem, mnie na pewno poprawia humor i dodaje dodatkowej energii!

Miniony tydzień był jakby luźniejszy od innych, ale wciąż nie do końca. Jednak nie narzekam, ponieważ miałam czas, by czytać książkę, a to już znaczny postęp w porównaniu do poprzednich tygodni. Zastanawiałam się, czy napisać tu na blogu krótką recenzję książki "Charlie", czy też "The perks of being a wallflower", jednak zrezygnowałam z tego pomysłu. Podobała mi się, ale nie zachwyciła. Jako że ostatnio dość często bywam w bibliotece (co uwielbiam), mam styczność z wieloma książkami, mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się przeczytać jak najwięcej wartościowych pozycji. Obecnie jestem w trakcie czytania "Niepamiętnik Dolores Price" i jedyne, co na razie mogę powiedzieć to:
...
Tak, niewiele mogę powiedzieć, ponieważ myślę, że nie da się opisać słowami tego, co ja sama czuję podczas czytania. Jak na razie określam tę książkę jako bardzo emocjonalną, poruszającą i niesamowicie wciągającą, samej ciężko mi się się oderwać, żeby na przykład zrobić zadanie, więc rok szkolny chyba nie jest najlepszym momentem na jej czytanie. Zabieram ją ze sobą wszędzie, czytam w busie, przed lekcjami i czekając na dodatkowy angielski. Kiedy skończę, tym razem na pewno powiem o niej coś więcej, jeszcze nie wiem, w jakiej to będzie postaci, ale będzie!


Moje plany na weekend to wykorzystać piękną pogodę, choć coś słyszałam, że u mnie w Krakowie ma popadać w najbliższym czasie, jednak wciąż wierzę, że to tylko błędy w prognozie. Poza tym czekają mnie całkiem pracowite dni, które będę musiała poświęcić matematyce, no cóż, trzeba.

Dzień dziesiąty (15-03): pomysły na DIY.
Dzień jedenasty: rozmowy telefoniczne, kupno skakanki i Hula-hop xd
Dzień dwunasty: Rynek, Matras i dużo książek.
Dzień trzynasty: teatr angielski, wczesny powrót do domu i lenistwo.
Dzień czternasty: rozmowy na matematyce, informatyka i wspaniałe wiadomości na Facebooku.
Dzień piętnasty: cztery godziny w szkole, lekcje od 12:10, Rynek, kokardki do włosów, słońce!
Dzień szesnasty: wiosna, słońce, dwadzieścia stopni, Rynek i wszystko :)

piątek, 14 marca 2014

"napięty grafik"

 Wiem, że większość na pewno już to zauważyła, ale i tak muszę o tym wspomnieć, ponieważ jest to rzecz, która niesamowicie mnie uszczęśliwia. Widzicie tę piękną pogodę za oknem? Może nie teraz, ale na pewno ją widzieliście jeszcze kilka godzin temu. Kiedy świeci takie piękne słońce moje chęci do życia wracają w trybie błyskawicznym i wszystko wydaje się piękniejsze.
Dotychczas nie poznałam pojęcia "napięty grafik", lecz w tym tygodniu rozpoczęłam dodatkowe lekcje angielskiego w szkole językowej i dopiero w czwartek po lekcjach mogę spokojnie odetchnąć, bo nie wracam do domu o dziewiątej wieczorem... Ostatnio gdy miałam jakieś zajęcia pozalekcyjne byłam w szkole podstawowej, więc nie musiałam w szczególny sposób godzić tego z nauką. Teraz jest jej więcej i czasem nie mam już siły, by otworzyć zeszyty, ale mimo to bardzo lubię te zajęcia, bo dodają mi one pozytywnej energii, zwłaszcza płynąca z tego świadomość, że w końcu robię coś, co pomoże mi się rozwinąć. Poza tym uwielbiam spędzać godzinę w bibliotece, czekając po lekcjach do rozpoczęcia tych zajęć, ponieważ atmosfera, która tam panuje pozwala się wyciszyć, a towarzystwo tych wszystkich książek to istna magia! Nie miałabym nic przeciwko spędzeniu tam kolejnych kilku godzin. Dodatkowo jestem najmłodsza w mojej grupie, co upewnia mnie tylko w przeświadczeniu, że młodość jest fajna!

 Kontynuuję chętnie moją listę rzeczy, które uszczęśliwiały mnie danego dnia. Zastanawiam się też, czy jestem jedyną osobą, która na okładce zeszytu do polskiego narysowała kalendarz, by móc odliczać dni do wakacji. Wprawdzie nie tyle samych wakacji nie mogę się doczekać, co po prostu cieplejszych dni, bez gwałtownych wahań temperatury. Żebym na stałe mogła porzucić zimowy płaszcz i buty, a przerzucić się na ukochane tenisówki. Jakoś za miesiąc święta Wielkanocne, wytrzymamy?
 
Dzień piąty (10-03): pierwsza lekcja w szkole językowej i godzina w bibliotece!
Dzień szósty: rozmowy o porzeczkach i odliczanie dni do wakacji.
Dzień siódmy: druga lekcja w szkole językowej, dwie nowe osoby, a ja wciąż jestem najmłodsza :)
Dzień ósmy: pobicie rekordu w Pou Jet, hahahah.
Dzień dziewiąty: cudowna pogoda, przypadkowe spotkania i sama radość, bo weekend!

niedziela, 9 marca 2014

małe rzeczy i prośba


Miniony tydzień nie był najlepszy dla mojego bloga, jako że nie znalazłam chwili, by coś tu napisać. Działo się dość sporo rzeczy, głównie w czwartek i piątek. Odnalazłam dodatkowe motywacje do nauki oraz prowadzenia bloga. Piątkową noc spędziłam u koleżanki, gdzie oglądałyśmy Listy do M. Wprawdzie planowałam obejrzeć ten film jeszcze w Boże Narodzenie, ale jak wiele innych rzeczy, nie udało mi się to. Ale teraz już oglądnęłam i choć ogólnie mi się podobał, to nie był to film, po który sięgnęłabym ponownie. Wciąż zastanawiam się, jak kiedyś mogłam mieć takie opory przed zostawaniem u kogoś na noc.

Dość ciężko jest mi uwierzyć, że minął już pierwszy tydzień marca, nie wiem, gdzie te dni umykają. Jestem pewna, że sam marzec również minie bardzo szybko. Jako że pogoda ostatnio dopisuje, wychodzę na niedzielne spacery, podczas których poszukuję jakichś oznak wiosny, lecz jak na razie nie mogę się ich dopatrzeć, jedynie na termometrze. Chciałabym, żeby było już więcej zieloności, liści na drzewach i w ogóle, ale na to chyba będę musiała jeszcze poczekać
A skoro mamy już marzec, zaczynam częściej myśleć o wakacjach. Chciałabym tego roku pojechać na jakiś obóz młodzieżowy, może do Hiszpanii, Francji czy Londynu? Jestem pewna, że wielu z Was już było na tego typu wyjeździe, dlatego chciałabym żebyście podzielili się ze mną wrażeniami oraz opiniami o jakichś sprawdzonych biurach podróży czy to tutaj, czy na moim mailu: 
klaudia32961@znajomi.pl
Byłabym przeogromnie wdzięczna, ponieważ nie chciałabym pojechać zupełnie w ciemno, więc Wasze opinie bardzo by mi pomogły! :)
Kilka dni temu na blogu Willbefineee trafiłam na post Cieszmy się z małych rzeczy, gdzie blogerka po każdym dniu zapisywała chwilę, która wywołała na jej twarzy uśmiech. Bardzo spodobał mi się ten pomysł, ponieważ po trzydziestu dniach będzie można spojrzeć na taką listę i powiedzieć sobie "Ten miesiąc wcale nie był taki straszny jak mi się wydawało". Jestem pewna, że każdego dnia znajdę choć jedną małą rzecz, która sprawiła mi radość. Zaczęłam zapisywać te chwile już w czwartek, przy każdym kolejnym poście pojawią się kolejne dni tego małego wyzwania.
Dzień pierwszy (06-03): piątka z rozprawki z polskiego (to dopiero moja druga piątka  w semestrze!).
Dzień drugi: miła niespodzianka od chłopców z klasy z okazji Dnia Kobiet, możliwość chodzenia do szkoły językowej, nocowanie u Anity.
Dzień trzeci: "Pamiętniki wampirów" o północy i poranek u Anity.
Dzień czwarty: niedzielny, rodzinny spacer i odpoczynek.
Szablon wykonany przez Tyler / Enjoy!