poniedziałek, 31 sierpnia 2015

ostatni wakacyjny wyjazd | spływ Dunajcem

 Myślałam, że te wakacje już niczym mnie nie zaskoczą i ich ostatni tydzień spędzę na typowym nicnierobieniu. Jednak po raz kolejny przekonałam się, że życie zaskakuje nas najbardziej wtedy, gdy się tego zupełnie nie spodziewamy. I tak oto miałam okazję, by spędzić jeden, cudowny dzień w pobliżu moich ukochanych gór, gdzie czuję się po prostu niesamowicie. Spływem Dunajca miałam okazję już płynąć jakieś dwanaście lat temu, dlatego fajnie było wrócić do miejsca, które jest mi w pewien sposób znane. Pogoda była idealna, widoki przepiękne, czy można było chcieć czegoś więcej?
Muszę przyznać, że tegoroczne wakacje przeszły moje najśmielsze oczekiwania, jeszcze nigdy nie spędziłam ich w tak cudowny sposób. Nie żałuję ani jednej chwili! Cieszę się, że miałam okazję zobaczyć tyle pięknych miejsc i spełnić tak wiele moich większych i tych mniejszych marzeń. Teraz może być już tylko lepiej, bo moje nastawienie do wszystkiego zmieniło się diametralnie. Koniec narzekań!

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

place called paradise


Zastanawiam się, czy, mimo końca wakacji, jestem jedyną osobą, która wciąż żyje nimi w stu procentach. Być może to dlatego, że przerosły one moje najśmielsze oczekiwania, były idealne, i chciałabym, by trwały wiecznie. Właśnie takie: zobaczenie wielu nowych, pięknych miejsc; poznanie nowych, wspaniałych ludzi; odnowienie kontaktu z przyjaciółką. Nie było żadnego wydarzenia, które w jakiś sposób zepsułoby mi ten czas. Po takich dwóch miesiącach ciężko będzie pogodzić się z wczesnym wstawaniem i mnóstwem nauki, a przede wszystkim z ostatnią klasą w liceum. Wciąż to do mnie nie dociera.
I powiem Wam, że przepis na udane wakacje, to nie oczekiwać od nich zbyt wiele. Ja sama nie wiedziałam, czego się spodziewać po pierwszym obozie młodzieżowym, na którym byłam, w dodatku sama. Nie wiedziałam, czy się odnajdę, dlatego nie spodziewałam się nie wiadomo czego. I właśnie w ten sposób nawet najmniejsze rzeczy, niepozorne wydarzenia, sprawiły, że poczułam się niesamowicie - jak w raju!


Kilka postów temu, wspominałam Wam o spodniach z dziurami, że na zakupach trochę mnie poniosło i kupiłam dwie pary, dziś widzicie mojego największego ulubieńca, czyli zwykłe czarne spodnie z cudownymi dziurami, których szukałam przez długi czas, a to one same mnie znalazły. Tak to najczęściej bywa.
Mam nową wakacyjną tradycję: czytanie Harry'ego Pottera. Po raz kolejny już skończyłam całą sagę, po raz kolejny w wakacje, bo to właśnie wtedy mam najwięcej czasu na czytanie książek. Przypomniałam sobie jak wielką rolę odgrywa w moim życiu ta historia i po raz kolejny pozostawiła mnie ona z tymi samymi refleksjami, co zawsze. Myślę, że moje życie w świecie magii byłoby dużo prostsze ;)


poniedziałek, 17 sierpnia 2015

#2 Lloret de Mar | sama na obozie

Ludzie mają zwyczaj trzymania się kurczowo bliskich osób i robienia wszystkiego razem: do szkoły idą tam, gdzie znajomi, by czasem nie trafić do klasy samemu; mają ochotę wyjść na zakupy, ale nie chcą sami, dlatego, gdy nikt inny nie wyraża chęci towarzyszenia, rezygnują; do kina tylko w towarzystwie, nawet do toalety zabierają co najmniej jedną koleżankę. Pod tym względem jestem inna. Przy wyborze klasy kieruję się tym, co mnie interesuje, a nie moje koleżanki, lubię robić zakupy samotnie, bo przynajmniej nikt nie marudzi mi nad uchem, gdy nie mogę się zdecydować, nie mam nic przeciwko samotnemu przejściu się po mieście, do toalety też trafię bez towarzystwa innych. Na obóz młodzieżowy również pojechałam sama, choć przez to denerwowałam się ze sto razy bardziej.
Absolutnie nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że wyjazd samemu na obóz to zły pomysł i koniecznie trzeba jechać z kimś, kogo się dobrze zna. Ja pojechałam do Lloret de Mar właśnie po to, by poznać nowe osoby i spełniać marzenia. I udało mi się to! Na takim obozie nikt nie jest sam, taka prawda. Jest tam tyle różnych osób, zarówno jeśli chodzi o wiek jak i o charakter, że każdy znajdzie tam kogoś, z kim spędzi ten tydzień. Nowe osoby poznaje się już w autokarze, w którym nikt nie siedzi sam i najczęściej po tych trzydziestu godzinach wspólnej jazdy, jest się już pewnym, że będzie się z tą osobą w pokoju. A nawet jeśli nie, to z całkiem obcymi osobami, które poznaje się dopiero przy recepcji, gdy dowiadujecie się, że będziecie razem w pokoju, również da się znaleźć wspólny język. I tak, mówię na podstawie własnego doświadczenia.
Ten obóz był najlepszą rzeczą, jaka mnie w życiu spotkała, mimo że wróciłam z niego już tydzień temu (jak ten czas szybko leci), wciąż żyję wspomnieniami i są to absolutnie niesamowite i warte zapamiętania wspomnienia.
O samym obozie mogłabym napisać naprawdę wiele, ale myślę, że lepiej będzie, jeśli sami się na niego zdecydujecie i po prostu przeżyjecie to, co ja :)


wtorek, 11 sierpnia 2015

#1 Paryż i Disneyland

Wchodząc do Disneylandu nie można nie poczuć się jak w bajce, bo wszystko jest tam tak bajkowe, że bardziej być już nie może. Oczywiście pierwsze, czego szukałam zaraz po przekroczeniu bramy Disneylandu to słynny Zamek Śpiącej Królewny, którego widział każdy, choćby na zdjęciach. Ale uwierzcie mi, zdjęcia nie są w stanie w pełni oddać magicznej, bajkowej aury, która go otacza. Tak naprawdę nie wiedziałam, czego spodziewać się po Disneylandzie. Czy tego, że jako oficjalnie dorosła już osoba nie odnajdę się w nim zupełnie, czy może z racji tego, że wciąż czuję się dzieckiem, poczuję się tam jak w domu. Nie trudno się domyślić, że absolutnie pokochałam to miejsce, myślę, że żaden dorosły nie byłby w stanie oprzeć się jego urokowi. Miałam ochotę kupić uszy Myszki Miki, jednak stwierdziłam, że kupię je, gdy odwiedzę ten park ponownie, bo muszę tam wrócić! Choćby dlatego, że w jeden dzień nie sposób było zobaczyć wszystkiego. Koniecznie też muszę jeszcze choć jeden raz wsiąść na rollercoaster Space Mountain, mimo że zdążyłam tam być z pięć razy :)

Natomiast jeśli chodzi o Paryż, był on moim marzeniem już od dawien dawna, dlatego kiedy w końcu wysiadłam z autokaru i zobaczyłam Ją tuż przed sobą, nie mogłam uwierzyć, że naprawdę tam jestem. Wieża Eiffla. Niesamowicie piękna! Nie mogłam oderwać od niej wzroku, nawet nie wiedziałam, że w rzeczywistości jest tak ogromna, na zdjęciach zawsze wyglądała tak niepozornie! Nawet teraz, gdy siedzę już w domu, nie dociera do mnie, że naprawdę ją widziałam. Uczucie, towarzyszące spełnianiu marzeń, jest najcudowniejsze! :)
Słyszałam wiele złych opinii o Paryżu, mnie jednak całkowicie zauroczył. Wszystkie wąskie uliczki, wszystkie place, pasy zieleni, wszystko to było niesamowite i takie idealne. Nie byłam w stanie narzekać, że za gorąco, że za długo zwiedzamy, bo chętnie zostałabym dłużej, by zobaczyć jeszcze więcej Paryża. Wiem, że jest tam jeszcze tyle pięknych miejsc, których nie zobaczyłam... Jednak Hiszpania wzywała, o czym już w następnym poście :)


Szablon wykonany przez Tyler / Enjoy!