Ostatnimi czasy zaczęłam wychodzić z mojej bezpiecznej strefy komfortu, jaką był kolor czarny. Pierwszym krokiem był zakup tych ciemnozielonych spodni, od których jakiś czasu temu trzymałabym się z daleka, a z którymi obecnie ciężko mi się rozstać. Kiedyś musiał nastać ten dzień, w którym uświadamiam sobie, że czarny to nie jedyny kolor i czas na pewną zmianę. Obecnie w sklepach trzymam się z daleka od ciemnych rzeczy i stawiam na pewną różnorodność w mojej szafie. Uwierzcie mi, nie tęsknię wcale za czernią, choć wciąż uważam ją za mój bezpieczny kolor. Cieszę się też, że kiedy kupowałam buty, obecne na zdjęciach, wahając się między czernią a bielą, zdecydowałam się na te drugie. Wprawdzie na czarne wciąż patrzę z pewnym utęsknieniem i chętnie bym je przyjęła, ale skoro nie mogę mieć dwóch par, jestem zadowolona z wyboru.
Poza tym, czy tylko ja jestem już gotowa na jesień i czasem otwieram szafę i mam ochotę założyć mój ulubiony płaszcz, czy ciepły sweter? Chyba jestem jedyna, bo z tego, co widzę, większość nie jest zachwycona, kiedy latem pojawiają się chłodniejsze dni, a ja właśnie ich potrzebuję. Żeby trochę odetchnąć i odpocząć od upałów. Jestem trochę podekscytowana tegoroczną jesienią, choć na dzień dzisiejszy jest ona dla mnie jedną wielką niewiadomą.