sobota, 26 kwietnia 2014

moja prawie-lustrzanka


Kilka dni temu bawiłam się moją cyfrówką w ogrodzie i zupełnie przypadkiem natrafiłam na funkcję, dzięki której mogę zrobić wyraźne zdjęcie z bliska i, co najlepsze, uzyskać przy tym moje ukochane rozmazane tło! Po tym odkryciu już nie wypuszczałam aparatu z ręki i wciąż robiłam przeróżne ujęcia kwiatom wiśni i młodej jabłonce. Moim zdaniem wyszły fantastycznie, bardzo lubię je przeglądać. Funkcję odkryłam w samą porę, jako że te piękne kwiaty prawdopodobnie już niedługo opadną. Przez te kilka dni byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, zobaczcie, taka mała rzecz, a tak bardzo cieszy!
Jednak nie zmienia to faktu, że punkt jedenasty mojej listy stu rzeczy, które chciałabym kiedyś zrobić brzmi:
11. Kupić lustrzankę lub dobry aparat cyfrowy.
Moim marzeniem wciąż jest rozmazane tło na zdjęciach portretowych, czy całej sylwetki, czego moją cyfrówką już na pewno nie uzyskam, choćbym nawet szukała przez kolejne dziewięć lat. Bardzo lubię robić zdjęcia, ostatnimi czasy jest to jedna z moich pasji, którą odkryłam dzięki blogowaniu. Bardzo lubię uchwycić ciekawy moment na zdjęciu, który będę mogła wspominać przez kolejne kilkadziesiąt lat. Właśnie za to kocham fotografię!
Z zazdrością patrzę na inne blogi, gdzie blogerki mają mniej lub bardziej profesjonalne lustrzanki i po cichu marzę o mojej własnej.

____________________________
W razie jakichkolwiek pytań: Ask.fm.

wtorek, 22 kwietnia 2014

po świętach | Sherlock

Święta już za nami, licealiści jutro wracają do szkoły, na szczęście tylko na sześć dni, a później czeka nas kolejna, dłuższa przerwa majowa. Wielkanoc spędziłam w rodzinnym gronie, choć myślałam, że zostanę w domu. Raczej nie lubiłam nigdy takich zjazdów, ale już zmieniłam zdanie. Przynajmniej zawsze można się pośmiać i... zjeść coś dobrego. I nie miałam takiego uczucia, że marnuję czas, którego bardzo nie lubię, a bardzo często je mam. Deszcz na szczęście mnie ominął, zwłaszcza w lany poniedziałek, który był wręcz duszny.
Na czas świąt zrezygnowałam z Facebooka i takie odizolowanie od świata bardzo dobrze mi zrobiło. Przynajmniej nie myślałam ciągle o szkole, ocenach i sprawdzianach, a mogłam skupić się na rzeczach w tym okresie ważniejszych. Spędzałam też więcej niż zwykle czasu na zewnątrz. Nie ciągnęło mnie nawet za bardzo do czytania książek. Zaczęłam czytać przed świętami "Cień wiatru" i dość ciężko mi przebrnąć przez początkowe rozdziały, choć od siostry wiem, że książka jest naprawdę świetna. Może później pójdzie już lepiej.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym choć części wolnego czasu nie poświęciła na jakiś serial. Z racji tego, że jestem na bieżąco w Pamiętnikach Wampirów oraz nadrobiłam czwarty sezon w Pretty Little Liars musiałam znaleźć coś nowego. I znalazłam, choć nie do końca nowego. Wróciłam do oglądania Sherlocka, kiedyś już obejrzałam dwa sezony (dwa razy), później nie mogłam zabrać się za trzeci, ale w końcu to zrobiłam i moja miłość powróciła ♥ Sherlock jest naprawdę jednym z najlepszych seriali jakie oglądałam i mogę go szczerze polecić każdej osobie, choć uprzedzam, że się uzależnicie. Jest to serial, podczas którego oglądania można śmiać się i płakać jednocześnie, mówię na własnym przykładzie. Miałam taki okres czasu, kiedy w klasie wszystkich próbowałam przekonać, by zaczęli to oglądać, ale nie chcieli się skusić. Niech żałują! 

http://ask.fm/pmarionetka
Jakiś czas temu założyłam konto na stronie ask.fm, którego właściwie nie używam, jako że ta strona za bardzo do mnie nie przemawia, ale gdybyście mieli jakieś pytania, czy uwagi, których nie chcecie pisać w komentarzu, zapraszam: KLIK

środa, 16 kwietnia 2014

o wszystkim i o niczym

Nareszcie nadeszło jakieś dłuższe wolne od szkoły. Będąc w liceum potrzebuję tego coraz częściej i odliczam za każdym razem dni, które dzielą mnie od odpoczynku. Chciałabym odpocząć tak całkowicie, jednak wciąż nie mogę zapominać o zapowiedzianych sprawdzianach, które czekają mnie w przyszłym tygodniu. Myślę, że przerwa majowa, która wydłuży się z powodu matur da mi więcej możliwości, mam już nawet pewne plany, oby wszystko się udało.
Te trzy dni w szkole były całkiem luźne, w poniedziałek moje liceum miało dzień otwarty i miałam okazję oprowadzać kilka grupek gimnazjalistów oraz moją przyjaciółkę z innego liceum. Chciałabym, żebyśmy chodziły do tej samej szkoły i miały możliwość częstszego widzenia się. Jednak niestety na to się nie zapowiada. Na szczęście niedługo będziemy mieli zmieniany plan lekcji, więc liczę na to, że zamiast o szesnastej, będę kończyć około czternastej.
Przez ostatni miesiąc zauważyłam, że miałam więcej czasu, ponieważ znalazłam go wystarczająco, by wrócić do regularnego czytania książek z biblioteki. Nie mogło być lepiej!
Małe gniazdko :)

Bardzo lubię święta Wielkanocne, tego roku nawet tak samo bardzo jak Boże Narodzenie. Chciałabym, żeby było nieco bardziej słonecznie, bo ostatnio pogoda jest dołująca. Poniedziałek i wtorek byłam nieprzytomna, w dodatku w poniedziałek przez chwilę była burza, za którą bardzo nie przepadam. No dobrze, boję się jej. 
Ostatnio coraz częściej zdarza mi się myśleć o przyszłości, maturze, studiach i wszystkim, co mnie czeka. Chciałabym żyć teraźniejszą, bo przecież tylko dziś należy do nas, ale jeszcze się tego nie nauczyłam. I przez to później jest jak jest, bo bardzo boję się przyszłości i zupełnie nie chcę o niej myśleć.


Muszę w tym poście podzielić się z Wami tą piosenką, która krąży po moim umyśle od wczorajszego wieczoru, mogłabym słuchać jej bez żadnej przerwy.

piątek, 11 kwietnia 2014

o byciu sobą

Mam czasem tak, że kiedy wieczorami myślę o całym minionym dniu, nagle zdaję sobie sprawę, że wiele rzeczy zrobiłabym inaczej. Najczęściej jednak dopiero po tygodniu orientuję się, że przecież niektóre moje zachowania były tak bardzo niepodobne do mnie, że nie wiem nawet, jak mogłam sama powiedzieć daną rzecz. Czuję się wtedy, jakbym przez cały tydzień czy kilka dni nie była sobą, nie lubię tych chwil i na szczęście w porę potrafię się opamiętać i wyeliminować niektóre zachowania, po prostu znowu być sobą. Nie wiem, skąd się to u mnie bierze, ale nawet boję się pomyśleć, gdybym była tą obcą osobą przez dłuższy czas. Może po prostu czasem gubię się w tym wszystkim, chcąc nie chcąc, myślę, że nikt nie jest idealny, ale staram się to w sobie zwalczyć.
"Po­między by­ciem dob­rym i złym, jest jeszcze op­cja, aby być sobą."

Lubię siebie, jakkolwiek egoistycznie to brzmi. Ale myślę, że tak naprawdę nie jest to egoistyczne. Bo czy jeśli sami siebie nie lubimy, to czy ktoś inny może nas polubić? Po prostu staram się być taką osobą, którą ja sama bym lubiła, gdybym spotkała ją na przykład w nowej klasie. Nigdy nie zdarzyło mi się kogoś obgadywać, nie zdradzam cudzych tajemnic, nigdy nikogo jawnie nie okłamałam w ważnej sprawie, często się uśmiecham i czasem jestem trochę szalona.
Lubię być sobą, nie jestem podatna na wpływy, nie staram się wpasować w towarzystwo, raczej szukam towarzystwa, w którym dobrze się czuję, ludzi, którzy są podobni do mnie. Niestety zbyt dobrze znam osoby, które z biegiem czasu, pod wpływem środowiska i towarzystwa, w którym się obracają, zmieniły się nie do poznania. Ale czy warto zatracić własną osobowość dla bycia lubianym w konkretnym towarzystwie? Czy nie lepiej poszukać osób, które są takie jak my i potrafią nas zrozumieć?
Post taki trochę refleksyjny, ponieważ po trzech dniach rekolekcji jestem właśnie w takim nastroju. I myślę, że właśnie o to chodzi w rekolekcjach - mają nas zmuszać do myślenia. Ostatnio myślę bardzo dużo o różnych sprawach: o przyszłości, o przyjaźni, o szkole. Myślę, że nadchodzi okres, w którym będę mogła być nieco bardziej aktywna na blogu i bardzo mnie to cieszy.

piątek, 4 kwietnia 2014

dlaczego prowadzę blog?

Jako że dziś mamy czwartego kwietnia, postanowiłam napisać coś więcej moim blogu. Czwarty kwietnia to taka moja pierwsza, mała, okrągła rocznica, dokładnie pół roku Marionetki, pół roku mojego życia z nową pasją. Coś, co mogę od razu na wstępie powiedzieć to: Chyba nigdy nie będę żałowała decyzji dołączenia w takiej postaci do blogosfery. Dlaczego w takiej postaci? Bo oczywiście nie jest to pierwszy blog, jaki prowadzę. Z blogowaniem jestem związana już od około siedmiu lat, wiadomo, początki były koszmarne, ale pisałam nieprzerwanie, tworząc nowe blogi, wszystkie z opowiadaniami, każdy jeden był podobny do drugiego, ta sama tematyka, podobne wątki główne, ale mimo wielu prób (wielu założonych blogów), żadnego opowiadania nie udało mi się doprowadzić do końca, choć starałam się, zawsze w końcu brakowało mi weny, czasu, chęci, wszystkiego!

Skąd ja się tu wzięłam?
Na blogi typowo lifestylowe nie trafiłam jakoś dawno temu, może rok? Pierwsze były blogi modowe, Szafa Sztywniary, później trafiłam na blog Raspberry and Red, którego autorka chodziła do mojego gimnazjum, więc to dodatkowo sprawiło, że zainteresowałam się jej blogiem i całym tym światem. Pierwsze moje podejście do takiego blogowania miało miejsce rok temu, ale nie wytrzymałam długo, opublikowałam dwa posty i zrezygnowałam, twierdząc, że to chyba nie to. Wtedy trafiłam na blog Lucy, dzięki jednemu z jej filmików, a wraz z jej blogiem pojawiły się setki innych, nie modowych, po prostu o życiu, prowadzone przez osoby w moim wieku.
Dlaczego prowadzę blog?
O ponownym założeniu bloga myślałam przez całe wakacje, ale zawsze znajdowało się coś, co mnie od tej myśli odganiało. Wraz z początkiem nowego roku szkolnego, rozpoczęciem nowej szkoły, poczułam wewnętrzną potrzebę odnalezienia swojego miejsca, samej siebie, swojej pasji. I tak oto założyłam mój blog. Nie było to z powodu nudy, czy bez powodu, jak w wielu przypadkach. Dużo o tym myślałam, trochę się bałam, ale w końcu się zdecydowałam i na pewno nie żałuję. Tak więc tu jest odpowiedź na główne pytanie. Prowadzę blog, bo pomaga mi on nieco uporządkować myśli, daje mi poczucie ogromnej satysfakcji, pozwala mi w każdej chwili wrócić do tego, co było miesiąc, dwa temu. Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła wspominać dzięki blogowi to, co było dwa, trzy lata temu. Bo nie zamierzam porzucać bloga, który już teraz stanowi część mojego życia.


I tak oto jestem tutaj, zadowolona z tego, jak potoczyło się to pół roku, licząc na to, że kolejne będzie tak samo lub jeszcze bardziej udane. Nie wiem, kiedy następnym razem tak bardzo się rozpiszę, ale chyba nie w najbliższym czasie ;)
Przedstawiam też zakończenie moich małych rzeczy:
Dzień dwudziesty czwarty (29-03): wycieczka rowerowa do Krakowa i dzień pełen niespodzianek!
Dzień dwudziesty piąty: wycieczka na skałki, piękne widoki.
Dzień dwudziesty szósty : śmieszne sytuacje na religii.
Dzień dwudziesty siódmy: wf jak nie wf, Indie!
Dzień dwudziesty ósmy: dodatkowy angielski i nowe książki z biblioteki!
Dzień dwudziesty dziewiąty: gra w tysiąca, okienko.
Dzień trzydziesty!: dwie godziny wcześniej w domu, dużo wolnego czasu, pół roku!
Podsumowując, ostatnie trzydzieści dni minęło mi w bardzo pozytywnej atmosferze, było dużo słońca, a więc i więcej uśmiechu. Minęły też bardzo szybko, pamiętam jak jeszcze niedawno zaczynałam pisać o moim pierwszym dniu, a tu już ostatni!
Szablon wykonany przez Tyler / Enjoy!