Jako że dziś mamy czwartego kwietnia, postanowiłam napisać coś więcej moim blogu. Czwarty kwietnia to taka moja pierwsza, mała, okrągła rocznica, dokładnie pół roku Marionetki, pół roku mojego życia z nową pasją. Coś, co mogę od razu na wstępie powiedzieć to: Chyba nigdy nie będę żałowała decyzji dołączenia w takiej postaci do blogosfery. Dlaczego w takiej postaci? Bo oczywiście nie jest to pierwszy blog, jaki prowadzę. Z blogowaniem jestem związana już od około siedmiu lat, wiadomo, początki były koszmarne, ale pisałam nieprzerwanie, tworząc nowe blogi, wszystkie z opowiadaniami, każdy jeden był podobny do drugiego, ta sama tematyka, podobne wątki główne, ale mimo wielu prób (wielu założonych blogów), żadnego opowiadania nie udało mi się doprowadzić do końca, choć starałam się, zawsze w końcu brakowało mi weny, czasu, chęci, wszystkiego!
Skąd ja się tu wzięłam?
Na blogi typowo lifestylowe nie trafiłam jakoś dawno temu, może rok? Pierwsze były blogi modowe,
Szafa Sztywniary, później trafiłam na blog
Raspberry and Red, którego autorka chodziła do mojego gimnazjum, więc to dodatkowo sprawiło, że zainteresowałam się jej blogiem i całym tym światem. Pierwsze moje podejście do takiego blogowania miało miejsce rok temu, ale nie wytrzymałam długo, opublikowałam dwa posty i zrezygnowałam, twierdząc, że to chyba nie to. Wtedy trafiłam na blog
Lucy, dzięki jednemu z jej filmików, a wraz z jej blogiem pojawiły się setki innych, nie modowych, po prostu o życiu, prowadzone przez osoby w moim wieku.
Dlaczego prowadzę blog?
O ponownym założeniu bloga myślałam przez całe wakacje, ale zawsze znajdowało się coś, co mnie od tej myśli odganiało. Wraz z początkiem nowego roku szkolnego, rozpoczęciem nowej szkoły, poczułam wewnętrzną potrzebę odnalezienia swojego miejsca, samej siebie, swojej pasji. I tak oto założyłam mój blog. Nie było to z powodu nudy, czy bez powodu, jak w wielu przypadkach. Dużo o tym myślałam, trochę się bałam, ale w końcu się zdecydowałam i na pewno nie żałuję. Tak więc tu jest odpowiedź na główne pytanie. Prowadzę blog, bo pomaga mi on nieco uporządkować myśli, daje mi poczucie ogromnej satysfakcji, pozwala mi w każdej chwili wrócić do tego, co było miesiąc, dwa temu. Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła wspominać dzięki blogowi to, co było dwa, trzy lata temu. Bo nie zamierzam porzucać bloga, który już teraz stanowi część mojego życia.
I tak oto jestem tutaj, zadowolona z tego, jak potoczyło się to pół roku, licząc na to, że kolejne będzie tak samo lub jeszcze bardziej udane. Nie wiem, kiedy następnym razem tak bardzo się rozpiszę, ale chyba nie w najbliższym czasie ;)
Przedstawiam też zakończenie moich małych rzeczy:
Dzień dwudziesty czwarty (29-03): wycieczka rowerowa do Krakowa i dzień pełen niespodzianek!
Dzień dwudziesty piąty: wycieczka na skałki, piękne widoki.
Dzień dwudziesty szósty : śmieszne sytuacje na religii.
Dzień dwudziesty siódmy: wf jak nie wf, Indie!
Dzień dwudziesty ósmy: dodatkowy angielski i nowe książki z biblioteki!
Dzień dwudziesty dziewiąty: gra w tysiąca, okienko.
Dzień trzydziesty!: dwie godziny wcześniej w domu, dużo wolnego czasu, pół roku!
Podsumowując, ostatnie trzydzieści dni minęło mi w bardzo pozytywnej atmosferze, było dużo słońca, a więc i więcej uśmiechu. Minęły też bardzo szybko, pamiętam jak jeszcze niedawno zaczynałam pisać o moim pierwszym dniu, a tu już ostatni!