piątek, 30 maja 2014

przyszły tydzień

Brakowało mi na wszystko czasu, co sprawiło, że kolejny tydzień minął bardzo szybko, a do wakacji coraz mniej czasu. Nic mnie tak nie cieszy jak zbliżający się czerwiec. Przyszły tydzień zapowiada się bardzo dobrze, w szkole spędzę tylko dwa dni, jako że w środę moja klasa wyjeżdża na wycieczkę. W Krakowie, w przyszłą niedzielę, ma odbyć się Festiwal Kolorów, na którym będzie... kolorowo. Będzie można kupić specjalny, kolorowy proszek, którym następnie po prostu się rzuca. Myślę, że to świetna zabawa i chciałybyśmy się tam znaleźć z siostrą.
W poniedziałek będę już miała ostatnią lekcję dodatkowego angielskiego, a szkoda, bo czuję, że takie spotkania dużo mi dały, na pewno wzbogaciłam nieco moje słownictwo, a na pewno było przy tym dużo śmiechu. Zastanawiam się nad zapisaniem na jakieś dodatkowe zajęcia także w drugiej klasie, bo wiadomo, w szkole języka na pewno się nie nauczymy, jak każdego innego przedmiotu. Trzeba dołożyć coś od siebie, trochę chęci.
Ostatnimi czasy nie miałam w ręce mojego pamiętnika. Nie czuję na razie potrzeby pisania. Wszystko układa się naprawdę dobrze i nie mam na co narzekać! Na matematykę narzekałam już zbyt wiele, a poza nią jest tak dobrze, jak dawno już nie było. Niesamowicie mnie cieszy, że zamiast rozpamiętywać dawne sytuację, których wspominanie wciąż sprawiało pewien ból, skupiłam się na teraźniejszości, która okazała się być naprawdę w porządku. Mogę wszystkim szczerze polecić odrzucenie przeszłości. To może wyjść na dobre!
               :)  
 

sobota, 24 maja 2014

więcej o przyjaźni

Właśnie wróciłam z wieczornego joggingu, pierwszego od dość długiej przerwy, spowodowanej moją zwichniętą kostką. Bardzo lubię to uczucie, towarzyszące bieganiu, ale wbrew temu, co wszyscy mówią, bieganie nie jest takie proste. Najpierw trzeba odpowiednio się zmotywować, by w ogóle zacząć, co często jest najtrudniejsze, a później trzeba znaleźć godzinę każdego dnia, mimo wszystkich innych obowiązków. Ponadto duszne powietrze w niczym nie pomaga. Dziś powietrze było niesamowite! Padało, grzmiało i po tym czuć było tą świeżość, która aż bije ze strony lasu.
Wczorajszy dzień był z całą pewnością najlepszy w całym tygodniu, spotkałam się z przyjaciółką (którą dokładniej przedstawiałam Wam w poście "about friendship")  po pewnej przerwie. Utrzymywanie kontaktów, gdy mieszka się daleko od siebie, chodzi do innych szkół, kończy lekcje o zupełnie różnych porach, jest trudne. Bo zawsze trzeba coś załatwić, jakieś sprawdziany, wyjazdy, spotkania z innymi znajomymi. To swego rodzaju wyzwanie stawiane przyjaźni, by sprawdzić, czy jest prawdziwa. Straciłam kontakt z wieloma osobami, jednych żałuję bardziej drugich mniej, ale na pewno nie mam zamiaru nikomu się narzucać. Dzięki temu wiadomo, czy warto się starać o utrzymanie kontaktu, czy po prostu sobie odpuścić.

"Nigdy nie walcz o przyjaźń - o prawdziwą nie trzeba, o fałszywą nie warto"

Czasem zdaję sobie sprawę, jak ciężką relacją jest przyjaźń. Ale jakże cenną. Uwielbiam seriale i filmy, w których przedstawiona jest przyjaźń. Zastanawiam się czasem, czy takie przyjaźnie jak tam, istnieją na prawdę. Bo nieraz wydają się wręcz nierealne, ale przez to tak bardzo magiczne i wyjątkowe. Uwielbiam przyjaźń przedstawioną w serialu "Dr House" oraz tą w "Sherlock". Poza tym zawsze zachwycałam się przyjaźnią z książki "Jeden dzień". Pielęgnujmy naszą przyjaźń i nie wątpmy w nią.

wtorek, 20 maja 2014

koronkowy kołnierzyk

Jutrzejszy dzień będzie tym, od którego zależy nieco więcej niż bym chciała, głównie ze względu na sprawdzian z matematyki. Napisanie poprzedniego posta trochę mi pomogło uświadomić sobie, że może być lepiej, jeśli tylko wezmę się za siebie. Naukę dotychczas wciąż odkładałam na drugą klasę, uważając pierwszą za moment zapoznania się ze wszystkimi, ale może nie była to moja najlepsza decyzja. Pocieszająca jest myśl, że do wakacji zostało jakoś ponad dwadzieścia zwykłych, szkolnych dni, co wywołuje duży uśmiech na mojej twarzy, mimo że nie mam żadnych wakacyjnych planów. Sam fakt, że będę mogła wstać, o której godzinie chcę, czytać tyle książek, ile chcę, biegać, blogować, robić dosłownie wszystko i nic, jest niesamowity! I warto czekać na ten upragniony dzień 27 czerwca! Nie wiem jeszcze jak długo w tej szkole są normalne lekcje, ale liczę na to, że po klasyfikacji będzie już luźno, a ona za niecały miesiąc! Czas szybko mija, ale chyba po raz pierwszy nie mam mu tego za złe. Pierwsza klasa bardzo mnie wymęczyła i nie miałabym nic przeciwko chwili odpoczynku.
Na zdjęciach powyżej możecie zobaczyć moją nową, wiosenno-letnią bluzkę z moim ukochanym kołnierzykiem, który mnie osobiście totalnie zauroczył. Kocham takie rzeczy, kojarzą mi się bardzo z sukienkami z dawnych lat, gdzie prawie każda miała właśnie taki półokrągły kołnierzyk. W dodatku ten cudowny, stokrotkowy wzór, no jak bym mogła jej nie kupić?
Jakże się cieszę, że pogoda tak bardzo się poprawiła. Kilka dni temu za oknem widziałam deszcz, teraz cudowne słońce. Aż chce się myśleć o wakacjach! :) Mam nadzieję, że u Was w szkole nieco luźniej niż u mnie!

czwartek, 15 maja 2014

trochę zagubiona


Szkoła wróciła, a do mnie to wciąż jakby nie dociera. Właściwie przez chwilę na początku tygodnia czułam się, jakby wakacje miały rozpocząć się w przeciągu kilku dni. Aktualnie dość sporo się zmieniło, zaczęłam poważnie martwić się moją obecną sytuacją z matematyki, która nigdy nie była przedmiotem, z którym miałabym problemy. Cóż, sama wybrałam klasę, w której jestem, starałam się bardzo o to, by się do niej dostać, a teraz mam takie chwile, kiedy naprawdę żałuję. Ogólnie czuję, że to był dobry wybór, ale po prostu czasem ogrom materiału mnie przerasta i nieco przeraża. Chyba doszłam do takiego momentu w swoim życiu, kiedy po prostu zastanawiam się, czy miejsce, w którym aktualnie jestem, jest tym, w którym powinnam się znajdować. Jeszcze nie potrafię jasno zdecydować, czy tak, zapewne będę mogła za jakieś kilka lat, kiedy już zobaczę w jakim kierunku wszystko się potoczyło.
Czuję się trochę zagubiona, bo nie mam jasno określonego planu na życie, w kierunku którego mogłabym podążać, zaledwie jakieś mgliste przypuszczenia, że chcę kierować się w konkretną stronę. Naprawdę zazdroszczę osobom, które w moim wieku już wiedzą, co chcą ze sobą zrobić, mnie tej wiedzy ewidentnie brakuje i czuję się z tym bardzo źle.
Myślę, że gdybym miała pewność, że mój wybór był zły i ta klasa zupełnie do mnie nie pasuje, zmieniłabym ją. Choć nie wiem, czy starczyłoby mi do tego odwagi, jednak poważnie bym się nad tym zastanawiała. Aktualnie nie chcę brać tego pod uwagę, ale czujnie uczestniczę w dalszym rozwoju wypadków (w kolejnych sprawdzianach i poprawach).
Nie sądziłam, że ta pierwsza klasa naprawdę będzie taka straszna.

Nie wiem, czy nie będę chora. Po powrocie do domu okazało się, że panuje tu grypa żołądkowa i od razu czuję się gorzej, brr.

sobota, 10 maja 2014

maraton filmowy

Być może dla niektórych dzień dopiero się rozpoczyna, ja trochę się dziś gubię i po części czuję się, jakby była wieczorowa pora. Na szczęście do wieczora jeszcze dużo czasu, który bez wątpienia się przyda, jako że mam dość sporo do zrobienia. Pogubiłam się w tych porach dnia, ponieważ wstałam wczoraj o szóstej pięćdziesiąt i od tego czasu nie położyłam się spać. Z jednej strony czuję, że oczy mi się zamykają i co chwilę ziewam, a z drugiej mam ochotę na wszystko poza spaniem. No zobaczymy, jak spędzę pozostałą część dnia.
Nie spałam oczywiście z konkretnego powodu, wczoraj wybrałyśmy się (ja i moje dwie koleżanki) na nocny maraton filmowy, świętując tym samym urodziny jednej z nich. Maraton rozpoczynał się po godzinie dziesiątej wieczorem, a skończył dziś przed siódmą. Puszczone zostały naprawdę fantastyczne filmy, które zebrały bardzo wysokie oceny na Filmwebie.
Pierwszy był film Transcendencja, który myślałam, że nieco bardziej mi się spodoba. Wprawdzie prawie cały film mi się podobał, ale ogólną ocenę zepsuły końcowe sceny, które już później uważałam za nieco przesadzone. Oczywiście rola Johnny'ego  Deppa była bezbłędna!
Drugim filmem był Czarny łabędź, na którego najbardziej czekałam, jako że chciałam go obejrzeć już wtedy, gdy dopiero wchodził do kin, ale oczywiście coś nie wyszło i dziś miałam okazję oglądać go po raz pierwszy. Nie zawiodłam się, ponieważ bardzo lubię balet, a tam baletu było bardzo dużo, więc oglądałam z ogromnym podziwem i zachwytem.
Trzeci film to Incepcja, za którą nigdy nie mogłam się zabrać. Nawet wydawało mi się, że oglądałam już kiedyś początek tego filmu, ale moje przypuszczenia okazały się błędne, no cóż... Ogólnie do filmu podchodziłam z dystansem, jako że słyszałam i czytałam opinie, że ten film ciężko zrozumieć i niektórzy odnaleźli jego sens dopiero po którymś z kolei razie, więc wcale nie spodziewałam się, że coś z niego wyniosę o trzeciej nad ranem, ale mimo że z początku chyba zapadłam w króciutką drzemkę, a przynajmniej nie byłam do końca świadoma, kiedy się otrząsnęłam, oglądałam już z wielkim zaciekawieniem, zastanawiając się, jaki będzie koniec. I tak wyszło, że to właśnie ten film spodobał mi się najbardziej ze wszystkich.
Ostatni film to Efekt motyla, który już kiedyś oglądałam, więc pod koniec również straciłam na chwilę kontakt z rzeczywistością, ale chyba wiem, dlaczego puścili go na sam koniec. Było kilka momentów, które od razu podnosiły na nogi i każdego wybudzały ze snu.
Ogólnie nie przepadam za kinem, ale ta noc była naprawdę bardzo fajna. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji być na takim maratonie, serdecznie polecam, bo to fajna zabawa. 

czwartek, 8 maja 2014

wiosenne wyzwania


Wczorajszy dzień był niesamowicie męczący, ale w bardzo pozytywnym znaczeniu. Spotkałam się z przyjaciółką, pochodziłyśmy po plantach, porozmawiałyśmy, odwiedziłyśmy gimnazjum. Później spotkałam się jeszcze z kolegą, dużo chodziliśmy, wybraliśmy się na kopiec Kraka, miałam bardzo niewygodne buty i dlatego dziś nie planuję już nigdzie chodzić, a dać trochę odpocząć moim nogom, które bardzo odczuwają trudy wczorajszego dnia. Pod wieczór miałam jeszcze angielski, więc cały dzień spędziłam poza domem. Szczerze mówiąc jestem typem domatora, albo raczej samotnika. Bo w sumie lubię spędzać czas poza domem, ale w samotności lub towarzystwie tylko jednej osoby. Gorzej czuję się w dużej grupie osób, wtedy zazwyczaj nie mówię zbyt wiele, tylko słucham, czując się nieco niepewnie. Czasem mam tak, że towarzystwo drugiej osoby jest dla mnie niezbędne, a czasem tak, że najchętniej zamknęłabym się w jakiś czterech ścianach z książką w ręce.
 Muszę Wam się pochwalić, że biegam! Dążę tym samym do spełnienia kolejnych dwóch punktów z mojej listy stu rzeczy, które chcę zrobić w życiu, której, swoją drogą, chyba poświęcę jakieś osobne miejsce na blogu, ponieważ ostatnio dość często o tym wspominam. Punkty te brzmią:
71. Biegać.
Krótko, zwięźle i na temat. Bieganie to jedna z niewielu rzeczy, które naprawdę chcę robić, wymagająca ode mnie aktywności fizycznej. Nie wiem, czy już Wam pisałam, ale nie potrafię wykonywać żadnych domowych ćwiczeń, ponieważ bardzo mnie one... nudzą. I dlatego najdłuższy czas ich wykonywania w moim przypadku wynosi zaledwie pięć dni.
83. Wziąć udział w maratonie.
Chciałabym bardzo, bardzo, bardzo! Wiadomo, maraton nie jest dla każdego, nie wiem, czy dałabym radę przebiec cały maraton, ale dopuszczam również jakiś półmaraton, czy minimaraton. Oczywiście nie chcę wziąć udziału w maratonie w tym roku, ale w przyszłym lub jeszcze następnym, gdy będę już nieco bardziej wprawiona w bieganiu, nie jak teraz.
Trzymajcie kciuki, żeby pogoda dopisywała i nie przeszkadzała w bieganiu!

sobota, 3 maja 2014

pamiętniki

Ostatnio coś ciężko mi się do czegoś zabrać. Pod koniec świąt skończyłam pisać mój szósty pamiętnik. Zawsze wraz z początkiem nowego zeszytu, oczekiwałam jakichś zmian i zazwyczaj te zmiany były naprawdę widoczne, zaczynał się jakiś kolejny etap mojego życia, czy to w postaci nowego roku szkolnego, czy w jakiejś innej. Święta skończyły się już jakiś czas temu, przed nimi pisałam prawie codziennie lub starałam się pisać co kilka dni, teraz nawet nie potrafię zacząć. Nie wiem, czy czekam na jakiś przełom, zmianę w moim życiu, czy po prostu na nagły przypływ weny.
W pamiętnikach lubię to, że w każdej chwili możemy wrócić do przeszłości, powspominać chwile, które chcemy wspominać, wrócić też do tych, które nie były do końca takie, jak byśmy chcieli. Moje pamiętniki z okresu gimnazjum są zupełnie inne niż te obecne. Myślę, że bardzo się zmieniłam, wyraźnie dorosłam, inaczej patrzę na niektóre rzeczy, nie przeżywam wszystkiego tak jak kiedyś. Do wielu rzeczy nie podchodzę już tak emocjonalnie.
Właściwie odkąd zaczęłam pisać pamiętniki, nie wyobrażam sobie, że mogłoby ich nie być. Doceniam je tym bardziej, gdy skończyłam już gimnazjum i z niektórymi osobami nie mam żadnego kontaktu, a dzięki moim zapiskom mogę w każdej chwili wrócić do łączących nas wspomnień. Niesamowita pamiątka będzie za kilka, kilkadziesiąt lat. Dlatego zamierzam pisać dalej i zapisywać kolejne zeszyty.

czwartek, 1 maja 2014

długa majówka

Nie sposób opisać słowami, jak bardzo się cieszę z najbliższych wolnych dni! Myślę, że każdy potrzebuje tego odpoczynku, mimo że przerwa świąteczna skończyła się nie tak dawno temu. W moim przypadku wolne przedłuża się aż do dwunastego maja dzięki maturom, będę starała się jakoś aktywnie wykorzystać ten czas, choć nigdy nie wiadomo, co z tego wyjdzie. Niestety po maturach czekają nas same sprawdziany (przez całą resztę maja), wszyscy nauczyciele uznali, że będzie to najodpowiedniejszy termin. Wczoraj jeszcze musiałam poprawić sprawdzian z matematyki, nie wiem, jak to się stało, że w drugim semestrze idzie mi gorzej niż w pierwszym. Naprawdę pierwszy raz zdarzyła mi się taka sytuacja, jeszcze nie do końca to sobie uświadomiłam. Będę musiała porządnie wziąć się do pracy. Choć nie wiem, czemu piszę o szkole, mając przed sobą jedenaście dni wolnego...
Dziękuję wszystkim bardzo za komentarze pod poprzednim postem, dotyczące lustrzanek i Waszych aparatów. Również dziękuję za miłe słowa, dotyczące mojej własnej, przyszłej lustrzanki.
Zdjęcia zostały zrobione już jakiś czas temu, gdy pogoda nie była jeszcze tak ładna jak obecnie. Ogólnie rzadko można mnie spotkać w spiętych włosach poza domem. Chyba tylko podczas lekcji wf-u, tak to preferuję rozpuszczone, choć nie jest to do końca wygodne. Jednym z punktów na mojej liście stu rzeczy, o której wspominałam Wam w ostatnim poście jest: Zapuścić włosy, ale nie wiem, czy bym potrafiła, ponieważ już kilka razy miałam dłuższe niż obecnie, ale zawsze je ścinałam. Dla wygody. Ale może kiedyś się uda!
Szablon wykonany przez Tyler / Enjoy!