piątek, 28 lutego 2014

Co z tą szkołą?

Uznałam, że trochę czysto spontanicznych zdjęć nie zaszkodzi na blogu. Mój szkolny tydzień trwał jeden dzień krócej, dziś mieliśmy wolne, którego wyczekiwałam. Zawsze lubiłam chodzić do szkoły, gdzie nieraz można było płakać ze śmiechu, ale ostatnio te wszystkie szkolne dni zaczęły mi się bardzo dłużyć, coraz częściej sięgam na lekcjach po telefon, by sprawdzić, kiedy zadzwoni dzwonek lub uważnie śledzę wskazówki zegara, zastanawiając się, czy aby nie są zepsute, bo bardzo wolno się poruszają. Szkoła mnie nudzi, choć wcale tego nie chcę. Czasem tęsknię do gimnazjalnych żartów, czy głupich tekstów, które niejednokrotnie pojawiały się na lekcjach. Teraz wszystko wydaje się być bardzo poważne, a gdy sama robię coś głupiego, inni jakoś dziwnie na mnie patrzą. Z tym, że ja nie chcę być poważna! I nie zamierzam być, nawet jeśli ma się to dla mnie źle skończyć.
Zadaję sobie pytanie: co z tą szkołą? Myślę, że to jednak nie ze mną jest coś nie tak, bo kiedy wczoraj na historii rozejrzałam się po sali, nie zauważyłam żadnej osoby, która byłaby zainteresowana lekcją. Kilka osób spało w ostatnich ławkach, kilka zajmowało się swoimi sprawami, większość wyjęła telefony. I pomimo, że naprawdę chciałam uważać na tej lekcji, nie byłam w stanie. Dlaczego nie potrafimy skupić się na lekcji i wynieść z niej jak najwięcej? Jeszcze nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Nie chcę zrzucać winy na nauczycieli, bo myślę, że nie jest to ich wina. Nasz pan od historii stara się nas zaciekawi, ale jesteśmy niezwykle odporni na jego starania. Chciałabym nad tym popracować, zwłaszcza, że jeśli chodzi o historię, nie potrafię się jej uczyć, nie wiem nawet jak zacząć. Więc może powinnam coś wynosić z lekcji, zapamiętywać jak najwięcej faktów, żeby później było mi łatwiej. Zobaczymy, co będzie...
Zabawy lustrzanką, czyli 100 zdjęć na minutę.
 Zdjęcia z nocowania w czasie ferii. Dostałam je ostatnio od koleżanki, jest mnóstwo świetnych zdjęć, które na pewno będę chciała wywołać, jednak większość nie nadawała się do opublikowania ;)

Enjoy!

sobota, 22 lutego 2014

do or die

W szkole czas mija mi około dziesięć razy szybciej niż gdy jestem w domu. Aż nie mogę uwierzyć, że już sobota i cały pierwszy tydzień po feriach mam już za sobą. Niestety, nadchodzące cztery dni w szkole zapowiadają się strasznie. Jednak coraz ładniejsza pogoda za oknem potrafi skutecznie poprawić humor! Już niedługo nadejdzie kwiecień i maj, więc będzie coraz cieplej i cieplej! Już nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bardzo cieszyłam się z nadchodzącej wiosny. Dotychczas moją ulubioną porą roku była zima, jednak prowadzenie bloga bardzo to zmieniło.
Jestem w trakcie czytania książki "Charlie", na podstawie której został nakręcony film "The perks of being a wallflower". Zaraz na początku mojego prowadzenia bloga pisałam o tym, że niesamowicie utożsamiam się z głównym bohaterem, teraz, czytając książkę, czuję to jeszcze bardziej. Lubię czytać książki właśnie dlatego, że często to, co jest tam napisane, idealnie oddaje to, co sama czuję i dzięki temu jest mi jakoś lepiej. Może pokuszę się o napisanie tu na blogu recenzji tej książki po jej przeczytaniu, choć jeszcze nie wiem.

Ostatnio jestem w naprawdę dobrym humorze. Moja koleżanka jest fanką zespołu 30 Seconds to Mars, więc postanowiłam sprawdzić, dlaczego tak bardzo ich lubi. I tak oto trafiłam na piosenkę "Do or Die"... Kiedy jej słuchałam, zmieniło się jakoś moje nastawienie do świata, do wszystkiego. Dla mnie sam tytuł piosenki jest niesamowicie motywujący, więc co dopiero ona sama. I tak słuchałam, słuchałam i słuchałam... i miałam ochotę coś zrobić.
Ogólnie nie mam zbyt dużego pola do popisu, jednak warto zacząć od czegokolwiek. Zapragnęłam wykorzystać w jakiś sposób moje życie. Mam jeszcze rok do osiągnięcia pełnoletności, nie wiem czemu mam wrażenie, że potem coś się zmieni. Chciałabym ten czas wykorzystać jak najlepiej. Jestem dobrej myśli i wierzę, że będzie się działo!

I don't wanna live a lie that I believe
Time to do or die

niedziela, 16 lutego 2014

pożegnanie ferii

 Jutro już wracam do szkoły. Te dwa tygodni minęły mi w bardzo pozytywnej atmosferze. Ostatnio wszystko dobrze mi się układa, nie mam najmniejszych powodów do narzekań. Nie do końca lubię wracać do szkoły po takich dłuższych przerwach, ponieważ zazwyczaj przez okres wolnego czasu zamiast nabrać chęci do nauki, tylko je tracę i dość dużo czasu zajmuje mi ich odzyskanie. Po raz kolejny też przekonałam się, że planowanie nie jest moją najmocniejszą stroną. Pisałam tu, że drugi tydzień chciałabym poświęcić na nadrobienie szkolnych zaległości i oczywiście nie wyszło. W piątek zabrałam się za zadania i to by było na tyle. No ale pozostał mi jeszcze ten jeden dzień, zawsze to coś.
Czeka mnie dość dużo nauki w najbliższych dniach, ale nie wiem jak przekonam się do powrotu do książek, kiedy absolutnie wciągnęłam się w oglądnie serialu "Pamiętniki wampirów". A pomyśleć, że wcześniej podchodziłam do niego bardzo sceptycznie.
Jestem naprawdę zachwycona pogodą, którą ostatnio widzę za oknem. Czuję się prawie jakby była już wiosna, mam nadzieję, że śnieg nas nagle nie zaskoczy w marcu.
W ogóle przegapiłam post walentynkowy i absolutnie nie wiem, jak to się stało, bo planowałam go dodać. No ale trudno, w każdym bądź razie mam nadzieję, że minęły Wam w miłej atmosferze, ja miałam pewne plany, ale jak nietrudno się domyślić, coś nie wyszło. Ale nie narzekam, byłam na zakupach, o których więcej napiszę w jednym z kolejnych postów.

środa, 12 lutego 2014

ostatnie pięć dni

Pierwszy tydzień ferii mijał mi całkiem spokojnie i powoli, w drugim wszystko nagle przyspieszyło. W sobotę wieczorem pojechałam do koleżanki, gdzie spędziłam dwa dni i w poniedziałek wieczorem wróciłam. Zawsze rękami i nogami wzbraniałam się przed tym tak zwanym "nocowaniem", w sumie bez podawania żadnego powodu, po prostu mówiłam "nie". Teraz zdecydowałam się powiedzieć "tak". I po powrocie do domu pozostaje mi zastanowić się, dlaczego wcześniej byłam taka oporna? Nocowanie u kogoś to świetna zabawa, dużo śmiechu i fajnie spędzony czas. Robiłyśmy dużo zdjęć, koleżanka ma lustrzankę, cóż, zazdrość, heh. Teraz nie przestanę męczyć Taty, by kupił mi taką samą. Może w końcu się podda. Jadłyśmy naleśniki z pomarańczami, kakaem i bitą śmietaną, oglądałyśmy "Trzy metry nad niebem" i robiłyśmy dwa podejścia do horroru "Obecność". Za pierwszym razem wyłączyłyśmy po kilkudziesięciu sekundach. Za drugim razem udało nam się wytrwać do końca, ogólnie mogę polecić, choć sama nie sięgnęłabym po niego drugi raz.
Nie mam niestety żadnych nowych zdjęć, pogoda nagle się popsuła, zrobiło się deszczowo, a zeszły tydzień był taki ładny. Wczoraj musiałam odpocząć po dwóch prawie nieprzespanych nocach. W ogóle zostało mi pięć dni ferii i chciałabym je poświęcić głównie na naukę, bo czeka mnie kilka sprawdzianów w najbliższym czasie. Nie wiem jednak, czy mi się to uda, bo właśnie zaczęłam oglądać "Pamiętniki Wampirów".
Nie wiem, czy nie zmienię nieco częstotliwości dodawania postów po powrocie do szkoły. Chcę jakoś bardziej przyłożyć się do nauki, a poza tym nie chcę żeby blogowanie mnie zniechęciło. A nie chcę mieć wyrzutów sumienia, że nie piszę tu tak często jak bym chciała.

Chciałam się też z Wami podzielić mistrzowskim (moim zdaniem) wykonaniem piosenki Miley Cyrus "Wrecking Ball". Jasmine Thompson ma niesamowity głos i osobiście po pierwszym wykonaniu się zakochałam. Mogłabym słuchać go bez przerwy.

piątek, 7 lutego 2014

Am I lonely?

Ostatnio jestem w dość melancholijnym nastroju, ale przeważnie tak mam, gdy już jestem w domu i nie robię nic pożytecznego. A z racji tego, że są ferie, wolnego czasu mam tak dużo, że w pewnych momentach aż nie wiem, co zrobić. Zazwyczaj wtedy oglądam seriale, niestety, są one moim uzależnieniem. Do moich ulubionych należą: Dr House oraz Sherlock. I właśnie wtedy pojawia się refleksja. Bo zarówno dr House jak i Sherlock mają bardzo specyficzne charaktery, za które ludzie ich kochają. Ale czy w rzeczywistym świecie, gdybyśmy spotkali osoby takie jak oni, polubilibyśmy je? Czy naprawdę chcielibyśmy przebywać z osobami, które często wcale nie kryją swojej wyższości i mądrości? Są zimne i niedostępne? Nie potrafią okazywać swoich uczuć?
Ja sama również tego nie potrafię. Kiedy zależy mi na kimś bardziej, nie umiem tego pokazać i jestem jedyną osobą, która o tym wie. I to wcale nie jest fajne. Osobiście lubię wiedzieć, na czym stoję. A gdy przyjaciółkę traktuję jak każdą inną koleżankę, nie tylko mnie może się to nie podobać. Ale nie wiem, jak miałabym to zmienić. Bo czy na pewno chciałabym stać się jakoś nadmiernie wylewna? Czasem boję się okazać jakieś uczucia, bo wtedy byłabym bardziej podatna na zranienie. Czasami mogę się cieszyć, że jestem obojętna, jednak częściej - nie.

Oh, look at you lot. You're all so vacant. Is it nice not being me? It must be so relaxing.
- Sherlock

I przechodzę do tytułowego pytania: Czy jestem samotna? Mogłabym napisać na ten temat wiele, ale ograniczę się do nieco krótszej odpowiedzi: nie, nie jestem samotna. Ale często, przez moją obojętność i nieumiejętność otworzenia się na świat, jestem sama. I nie w tym sensie, że nie ma nikogo przy mnie. Nigdy nie narzekam na brak towarzystwa, w szkole dobrze się czuję, mając przy sobie tyle osób, z którymi mogę porozmawiać, ale jednak czasem potrzebuję samotności. Dochodzę do wniosku, że chyba to lubię. Lubię być sama z moimi problemami.

poniedziałek, 3 lutego 2014

hello February

Zima ze zdjęć była u mnie dokładnie przez tydzień, dziś śniegu nie ma już prawie wcale, temperatura jest dodatnia, ale cieszy mnie to. Miniony tydzień był wyjątkowo zimny, a mam już dość czerwonego nosa i zmarzniętych palców. Dziś mogę już oficjalnie stwierdzić, że moje ferie się rozpoczęły. Nie mam żadnych większych planów, choć może zdarzy w ciągu tych dwóch tygodni coś ciekawego a niezaplanowanego. W pierwszym tygodniu chcę przede wszystkim odpocząć i przeczytać kilka książek, które czekają na mnie już od jakiegoś czasu. Drugi tydzień chciałabym poświęcić szkole, ponadrabiać ewentualne zaległości i pouczyć się na sprawdziany, których czeka nas całe mnóstwo!
Dziękuję wszystkim, którzy trzymali kciuki i życzyli powodzenia, by to jedno miejsce było dalej wolne, ale niestety - nie było. Teraz nie mogę przestać myśleć o tym, że gdybym zapytała o zgodę dzień wcześniej, być może teraz wyczekiwałabym kwietnia ze świadomością, że czeka mnie wtedy wyjazd do Hiszpanii. Wiem, że nie powinno się rozpamiętywać żadnych błędów, nawet najmniejszych, które popełniliśmy w przeszłości, bo wczoraj już do nas nie należy, ale ja nie mogę przestać o tym myśleć. Pozostaje mi mieć nadzieję, że w przyszłym roku uda mi się pojechać...
W piątek byłam w kinie na filmie "Złodziejka książek", co było zupełnym przypadkiem, i chciałam zrobić na ten temat nawet osobny post z krótką recenzją, ale zauważyłam, że kilka blogerek również wybrało ten film i już zrobiło na jego temat post, więc zrezygnowałam. Od siebie mogę dorzucić, że film naprawdę jest warty zobaczenia i choć może nie zaciekawia od pierwszych kilku minut, warto cierpliwie czekać na rozwój akcji.
Szablon wykonany przez Tyler / Enjoy!