sobota, 28 czerwca 2014

początek wakacji

 Wczorajsze zakończenie roku szkolnego było prawdopodobnie najszybszym, w jakim dotychczas uczestniczyłam. I jednocześnie najbardziej... sztywnym? Moja klasa nie jest zbyt zgrana, dość szybko utworzyły się grupki i świadomość rozstania się na dwa miesiące jakby nie wywołała w nikim żadnych emocji. To nic złego, ja również cieszę się, że będę mogła w końcu odpocząć i skupić się na tym, na co w ciągu całego roku szkolnego nie miałam czasu.
Pierwsza klasa liceum minęła mi całkiem powoli, w towarzystwie bloga, jako że założyłam Marionetkę na początku października. Blogowanie pomogło mi. Dzięki niemu nie przejmowałam się za bardzo niepowodzeniami w szkole, bo miałam swoją pasję, na której mogłam się skupić. Były wzloty i upadki, dni gorsze i lepsze, ale ogólnie jestem bardzo zadowolona z tego, jak upłynęło mi te dziewięć miesięcy. Jestem zadowolona z wyboru szkoły, jakiego dokonałam. Trafiłam na fajnych ludzi, nie najgorszych nauczycieli, więc nie ma co narzekać.

Pierwszy dzień wakacji przyniósł wspaniałą pogodę, którą wykorzystałam na długi, godzinny spacer z siostrą i nową aplikacją Endomondo, która liczyła ilość kilometrów, jaką pokonałyśmy i pokazała na mapie całą trasę. Nie wiem, czemu, ale dla mnie ta aplikacja to również dodatkowa motywacja do biegania, jeżdżenia na rowerze, czy ogólnie aktywnego spędzania czasu. Dlatego polecam ją Wam serdecznie!
Podejrzewam, że pierwsze dni wakacji spędzę, czytając książki, jako że w środę odebrałam moje zamówienie Gwiazd naszych wina oraz Szukając Alaski. Poza tym mam również jeszcze książki wypożyczone z biblioteki. Poza tym pewnie skończę oglądać dr House'a i będę wolna od seriali! Dołączę do tego aktywność fizyczną i będzie idealnie!

wtorek, 24 czerwca 2014

wakacyjne plany

Pisałam już wielokrotnie, że nie lubię planować, bo wręcz nie znoszę tego późniejszego uczucia, gdy coś mi nie wyjdzie. Ale z kolei dwa miesiące spędzone w pełni spontanicznie, mogą się okazać dwoma miesiącami, w ciągu których nie zrobiłam nic. A tego bardzo chcę uniknąć. Dlatego jakieś plany chodzą mi po głowie. Przede wszystkim wakacje to dla mnie czas wypoczynku, ale zdrowego, czyli nie jest to spanie do dwunastej. Poza tym jest to czas, w którym można w końca spędzić aktywnie czas, bez wymówek. Ja w wakacje chcę w końcu regularnie biegać, a nie tylko od czasu do czasu. Także częste przejażdżki na rowerze, dalsze i bliższe. Do tego prawdopodobnie wrócę na basen, co cieszy mnie z tych rzeczy najbardziej. I będą aktywne wakacje!
Wakacje jednak to nie tylko czas wypoczynku, przynajmniej nie w moim przypadku. Będę musiała nadrobić zaległości związane z matematyką, bo w drugiej klasie będzie tylko więcej materiału i nie można będzie mieć żadnych braków z pierwszej klasy. U mnie te braki gdzieś się pojawiły i w ciągu drugiego semestru nie byłam już w stanie sobie z nimi poradzić. Skupię się też na chemii.
Jeśli chodzi natomiast o jakieś wyjazdy, to najbardziej pewny jest wyjazd w góry do Doliny Pięciu Stawów. Ja dużo lepiej czuję się w górach niż nad morzem. Uwielbiam tamtejszy klimat, powietrze, cudowne widoki. Nie mogę się doczekać tego wyjazdu! 
Zamierzam też przeczytać kilka (jak najwięcej) książek, w niedzielę zamówiłam Gwiazd naszych wina, o której słyszałam już wiele i teraz czekam tylko na dzień, w którym będę mogła odebrać moje zamówienie i zabrać się do czytania.
To koniec moich planów, jak widzicie, nie będą to jakieś bardzo emocjonujące wakacje, pełne wrażeń, ale nie narzekam, dla mnie wszystko zapowiada się tak jak lubię.
Wakacje już za 3 dni!

czwartek, 19 czerwca 2014

kiedy życie ma sens?

Od wczoraj jestem w mocno refleksyjnym nastroju, bardziej pesymistycznym niż optymistycznym i w zmianie nastawienia nie pomaga nawet piękna pogoda, czy przejażdżki rowerowe. A co najgorsze, nawet zbliżające się wakacje. Dzisiejszy wieczór jednak przyniósł poprawę nastroju i zupełną zmianę nastawienia... do wszystkiego.
Miałam już wiele planów na przyszłość, jako mała dziewczynka, chciałam być kimś tam, potem jako trochę większa kimś innym, a teraz, kiedy jestem o krok od dorosłości, czuję się najbardziej zagubiona i fakt, że w całkiem niedalekiej przyszłości będę musiała podjąć jakąś decyzję, jest bardzo przerażający.
Chciałabym, żeby moje życie miało sens, przede wszystkim. Chciałabym moją pracą pomagać w dużym stopniu innym, by sprawiała mi ona satysfakcję, ale także przynosiła przyjemność oraz dawała przekonanie, że to co robię, ma sens. Chciałabym w pracy się rozwijać i nie popaść w monotonię. Chciałabym w szczególności pomagać dzieciom, bo dla mnie są one najbardziej bezbronne.
Już po wakacjach zacznie się w szkole moje rozszerzenie biologiczno-chemiczne, które, moim zdaniem, da mi szansę, by spełnić moje plany. Będę musiała skupić się na nauce, zdać jak najlepiej maturę i... działać!
Moje plany nie są skomplikowane, ale na pewno wymagające. Będę musiała poświęcić dużo czasu i przede wszystkim nie poddawać się. Bo już wiem, co chcę robić w życiu, myślę, że właśnie moje prawdziwe powołanie mnie odnalazło.
Może komuś wydawać się, że łatwo jest tak pisać o planach na przyszły rok szkolny, gdy za tydzień rozpoczniemy wakacje, ale dla mnie nie są to zwykłe plany, ale coś więcej. Coś, do czego będę dążyć w życiu. Gdy w drugiej klasie, czy nawet trzeciej stracę motywację, czy chęci do dalszej nauki i rozwijania się, będę wiedziała, w jaki sposób je odzyskać. Kolejna przyjemność, płynąca z blogowania - zawsze będę mogła wrócić do tego postu, przeczytać go ponownie i... uśmiechnąć się, wiedząc, że moje życie ma sens, bo mam cel, do którego dążę.

Chciałam wszystkim bardzo podziękować za rady, które daliście mi w poprzednim poście. Cieszę się, że poznałam Wasze zdanie i pozwoliło mi to podjąć pewne decyzje. Nie tylko odnośnie mojej koleżanki, o której pisałam, ale także ogólnie. Wasze komentarze wywołały u mnie falę przemyśleń na temat przyjaźni, dziękuję!

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Obojętność i lekceważenie

Dumbledore w piątej części Harry'ego Pottera powiedział, że Obojętność i lekceważenie często wyrządzają więcej krzywd niż jawna niechęć. Ten cytat już w gimnazjum był mi bliski, ale teraz, w pierwszej klasie liceum, stał się jeszcze bliższy. Liceum wybierałam z jedną z moich bliższych koleżanek, chciałyśmy pójść do jednej klasy i utrzymywać naszą znajomość jak najdłużej, jako że miałyśmy podobne plany na przyszłość. Wyszło jednak na to, że jesteśmy w innych klasach i choć w tygodniu mamy dwie wspólne lekcje, od października z nią nie rozmawiałam. W takiej sytuacji jej obojętność, jaką okazuje, boli bardziej niż gdybym miała konkretny powód, by z nią nie rozmawiać. Mało tego, że nie rozmawiamy, unikamy nawet własnych spojrzeń. W gimnazjum też często miałyśmy takie okresy, gdy ze sobą nie rozmawiałyśmy, bo obie byłyśmy zbyt dumne, by przerwać milczenie, jednak nigdy nie trwało to aż tak długo. Zawsze w końcu jedna z nas robiła coś, co naprawi nasze relacje. No dobra, to nigdy nie byłam ja...
Przyznaję, że mam problemy z zaufaniem komuś. To znowu przez pewne znajomości z gimnazjum. Moi znajomi również wiedzą, że jestem zamknięta w sobie i niewiele mówię na tematy, dotyczące bezpośrednio mnie i tego, co czuję. Czasem ich to złości, czasem nie rozumieją, ale chyba już przywykli. Spotkałam na swojej drodze dwie osoby, z którymi rozumiałam się naprawdę dobrze, i którym byłam w stanie powiedzieć coś więcej. Jednak znowu przez mój charakter nie potrafiłam okazać, jak bardzo mi zależy na tych znajomościach.
Ja sama także czasem tak się zachowuję... Udaję obojętność, lekceważenie, choć wiem, jakie krzywdy nieraz wyrządza to drugiej osobie. Więc czy mam prawo mieć jakiekolwiek pretensje do dawnej koleżanki, że sama tak się zachowuje? Myślę, że wciąż tak... Na pewno może mi być przykro, że ktoś tak mnie traktuje, nawet, jeśli sama czasem tak się zachowuję. Choć w sumie powinno być: zachowywałam. Teraz jak ognia unikam takiego traktowania innych. W końcu uczymy się na własnych błędach.
Może kiedyś obie dojrzejemy do tego, by wyciągnąć sobie rękę na zgodę i wrócić do tego, co było. Choć na dzień dzisiejszy nie widzę takiej opcji. Chłód bijący od drugiej osoby mówi sam za siebie.
Cytaty z książek często wywołują u mnie natłok myśli. I jak tu nie kochać czytać? Można się naprawdę wiele nauczyć, choć czasem uczymy się czegoś, gdy jest już za późno.

piątek, 13 czerwca 2014

ulubione rzeczy w mojej szafie #1

Macie w swojej szafie takie rzeczy, które mogłybyście nosić bez przerwy? Albo kupiłyście je dawno temu, a i tak wciąż należą do Waszych ulubionych? Ja mam. I w związku z tym postanowiłam rozpocząć nową serię postów o ulubionych rzeczach z mojej szafy, która raczej nie będzie zbyt długa. Dwie z tych rzeczy możecie zobaczyć na powyższym zdjęciu. Jedną z nich jest dżinsowa kurtka z Mustang, którą absolutnie uwielbiam, a która jest ze mną już parę lat. Nadaje się idealnie na chłodniejsze dni do spodni, spódniczki czy nawet sukienki. Wprawdzie na początku brakowało mi w niej czegoś i chciałam doczepić jakieś ćwieki czy coś w tym stylu, ale w końcu tego nie zrobiłam i też jestem zadowolona. Lubię takie rzeczy, które są porządnie wykonane i nic się z nimi nie dzieje, nawet po dłuższym czasie. Ta kurtka na pewno należy do takich rzeczy, jestem pewna, że potowarzyszy mi jeszcze przez długi czas.
Drugą rzeczą jest koronkowa spódniczka ze Stradivarius, której kupno pamiętam bardzo dobrze, jako że szukałam jej przed moim bierzmowaniem, co było już dwa lata temu! Jak ten czas szybko leci... Jest to moja absolutnie ulubiona spódnica ze wszystkich (niewielu), jakie można znaleźć w mojej szafie. Jej kolor jest dla mnie idealny, tak samo jak długość i piękny motyw koronki. Jedynym jej minusem jest fakt, że... dość często można spotkać ją na ulicy jak towarzyszy komuś innemu. Dlatego nie lubię sieciówek! Nie obraźcie się, jeśli na moim blogu pojawi się jeszcze nie raz i nawet nie dwa! Z resztą, można było ją spotkać już w TYM poście.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Zduńska Wola

Nie spodziewałam się, że po tygodniowej przerwie powrót do szkoły okaże się aż taki trudny. Nie wiem jeszcze do końca, czym jest to spowodowane, czy faktem, że wróciłam wczoraj do domu około siódmej wieczorem, zmęczona podróżą i upałem, czy może po prostu to ja i już tak mam. W każdym bądź razie ledwo wytrzymałam dziś na czterech lekcjach, więc nie wiem, jak to będzie z jutrzejszymi ośmioma, czy czwartkowymi dziewięcioma! Jednak kiedy już przeżyjemy ten tydzień, koniec roku szkolnego będzie na wyciągnięcie ręki, hurra!
Oczywiście musiałam pomarudzić, a miałam tylko opisać mój niedługi wyjazd. Dojechałyśmy z siostrą spokojnie do Zduńskiej Woli, zakwaterowałyśmy się i po szybkiej kolacji miałam okazję brać udział w pierwszej lekcji języka migowego. Było to dla mnie tak niesamowite przeżycie, że nie sposób tego opisać. Jest to dla mnie coś wspaniałego, porozumiewanie się jedynie za pomocą gestów. Na pierwszym spotkaniu uczyliśmy się tylko alfabetu. Niby tylko, ale tak naprawdę jest to podstawa, dzięki której będzie łatwiej nam zapamiętać niektóre znaki. Naszym celem była nauka modlitwy Ojcze nasz, byśmy w niedzielę mogli odmówić ją razem z niesłyszącymi podczas specjalnej mszy. Bardzo chciałam się jej nauczyć, czułam ogromną wewnętrzną motywację i... udało się! Po czterech spotkaniach nasza niewielka grupka umiała modlitwę. Duma była i jest ogromna. Na mszy jednak, mimo że ksiądz powiedział, że odmówimy modlitwę wolniej niż zazwyczaj, i tak się zgubiłam. To niesamowite, jak wiele rzeczy można przekazać za pomocą samych gestów. Chciałabym bardzo umieć rozmawiać z niesłyszącymi, dlatego na mojej liście rzeczy, które chcę zrobić w życiu, pojawił się nowy, wiadomy punkt.
Ja, taka czarna kropka w trzydziestostopniowym upale, nie wiem, co mnie podkusiło.
Powrót do domu okazał się trudniejszy niż przyjazd na miejsce. Przede wszystkim nagle pojawiły się jakieś objazdy i miałyśmy trudności z powrotem do Krakowa. Około godzinę spędziłyśmy w Sosnowcu krążąc po mieście i szukając nieprzekreślonych strzałek kierujących nas na Kraków, których było bardzo niewiele. Dobrze, że niektórzy ludzie służą pomocą i lepiej niż GPS wiedzą, gdzie powinnyśmy jechać. Gdyby nie oni, kto wie, ile jeszcze czasu byśmy tam spędziły.
Jak widać na zdjęciach, pogoda była naprawdę piękna. Samo miasto mnie zachwyciło. Nie jest to jakiś wielki obszar, ale właśnie to sprawiło, że tak bardzo mi się spodobało. Poza tym sami ludzie... to było coś wspaniałego zobaczyć całe mnóstwo młodych wolontariuszy, którzy angażują się w różne akcje, pomagają, biegle używają języka migowego. Oni po prostu chcą pomagać i można to poczuć, będąc tam i spędzając z nimi chwilę czasu.
Mnóstwo zieleni, park, jeziorko, spokój... Mogłabym tam zamieszkać!

Instagram

piątek, 6 czerwca 2014

Cel: Zduńska Wola

 Jeszcze chwila i razem z siostrą ruszamy w drogę. Cel naszej podróży nie jest jakiś bardzo daleki: Zduńska Wola, ale mnie cieszy każde nowe odwiedzone miejsce. Nawet sąsiednia miejscowość, w której nigdy przedtem nie byłam. Przed nami około trzystu kilometrów, prawie cztery godziny jazdy i ponad dwa dni poza domem. Uwielbiam pakowanie, stres spowodowany myślą, że może o czymś zapomniałam, świadomość możliwości zgubienia się w obcym mieście. Wszystko to jest takie ekscytujące! Często myślę o podróżach, wyobrażam sobie miejsca, do których pojadę, późne spacery nad morzem, poranne wędrówki po górach. Nigdy nie zrozumiem osób, które lubią spędzać wolny czas w domu i nie korzystają w okazji wyjazdu za granicę, czy do innego miasta. Jest tyle pięknych miejsc, które można zobaczyć!
Mam nadzieję, że pogoda nam dopisze i dwa sweterki, które zabieram ze sobą będą służyły tylko zapełnieniu miejsca w torbie. Czuję się, jakby już były wakacje. Szkoła już nie zaprząta mojej głowy, wiem, że bezpiecznie przechodzę do następnej klasy, a moja średnia mnie zadowala, więc nie muszę się już niczym martwić. Przed nami jeszcze trzy tygodnie do oficjalnego rozpoczęcia wakacji, więc nie jest tak źle. Nie lubię planować, bo kiedy to robię, nic nie wychodzi. Ale teraz, gdy pojawiły się pewne plany, odnoszące się jeszcze do czerwca, zrobię wszystko, by je zrealizować. I na pewno się uda!
W przypływie nagłego natchnienia dołączyłam do kolejnego portalu społecznościowego, zapewne wszystkim Wam dobrze znanego Instagrama. Po powrocie do domu w niedzielę będę mogła spokojnie się od niego uzależnić i zaobserwować konta, które i tak odwiedzam od dawna. Dołączyłam do niego dosłownie przed chwilą, ale już jestem zachwycona! Zdjęcia zapewne będę tam dodawać częściej niż na bloga, zwłaszcza w czasie mojego (krótkiego) wyjazdu :)

Instagram
 

wtorek, 3 czerwca 2014

Tag: O mnie

Jestem chora, mam wolne do końca tygodnia dzięki wycieczce klasowej, na którą się nie zdecydowałam i postanowiłam odpowiedzieć na kilka pytań z zapewne dobrze Wam znanego tagu. Tagi na moim blogu są rzadkością, ostatni był pół roku temu w tej notce. Ten jednak wydaje mi się interesujący, myślę, że dzięki niemu dowiecie się o mnie czegoś nowego. Pominęłam niektóre pytania, żeby nie wyszło zbyt długo.

1. Jak masz na imię? Klaudia
2. Kiedy masz urodziny? 23 stycznia
3. Co studiujesz? Jaka była Twoja wymarzona praca w dzieciństwie? Jeszcze nic nie studiuję, wciąż myślę nad kierunkiem i liczę, że pewnego dnia po prostu odkryję moje powołanie, które ukształtuje moją przyszłość. Bardzo nie lubię sama podejmować takich decyzji. W dzieciństwie marzyłam o wielu zawodach: piosenkarka, aktorka, weterynarz. Aktualnie już nie biorę pod uwagę żadnego z tych zawodów.
4. Czy masz chłopaka? Nie
5. Jakiej muzyki słuchasz? Nie mam żadnego ulubionego zespołu. Słucham muzyki wieczorami, ale tylko wtedy, gdy jest mi smutno. Wtedy włączam najczęściej: Human - Christina Perri, I wouldn't mind - He is We, Salvation - Gabrielle Aplin, Everything has changed - Taylor Swift, plus piosenki, które przewijają się w filmikach o Sherlocku, Housie, czy innych. Nie jestem uzależniona od muzyki, nie pomaga mi się ona skupić, nie potrafię przy niej czytać, a czasem wywołuje łzy.
Mam jednak dwie takie piosenki, które bardzo lubię od dawna i chyba nigdy mi się nie znudzą. Na pewno też są znane Wam wszystkim:
It's time - Imagine Dragons

The Who - Baba O'riley

6. Czego szukasz w drugiej osobie? Szczerości, zrozumienia, wsparcia, poczucia humoru.
7. Do kogo się zwracasz, gdy jest Ci smutno? Gdy jest mi smutno, wie o tym tylko jedna osoba - ja sama. Nie mówię o swoich problemach, nie chcę tym nikogo obarczać. Wolę słuchać niż mówić. Często, gdy jest mi smutno, zapisuję moje przemyślenia i odczucia w pamiętniku, ale ostatnio otwieram go coraz rzadziej, co chyba jest dobrym znakiem.
8. Ulubione jedzenie? Pierogi z owocami, szarlotka, borówki amerykańskie (właściwie wszystkie owoce), ogórki (właściwie wszystkie warzywa).
9. Ulubiona część garderoby? Lubię sukienki i spódnice, choć dość rzadko w nich chodzę. Nic jednak nie pobije najwygodniejszej rzeczy świata - leginsów!
10. Czy masz zwierzątka? Mam dwa psy.
11. Czy masz drugie imię? Mam - Kinga.
12. Ulubiony przedmiot w szkole? Kiedyś była to bez dwóch zdań matematyka, ale ostatnio mamy kryzys, więc chemia.


13. Ulubiony napój? Herbata z sokiem lub zwykła woda mineralna, koniecznie niegazowana. I sok pomarańczowy z cząsteczkami miąższu.
14. Jakie imiona nadałabyś dzieciom? Dziewczynce: Zuzanna, Zofia. Chłopczykowi: Jan.
15. Ulubiona książka? Harry Potter, bo dzięki niemu w ogóle zaczęłam czytać książki. Jako że on jest poza jakimkolwiek rankingiem, na pierwszym miejscu oprócz niego jest Bez mojej zgody - Jodi Picoult, na drugim: Jeden dzień - David Nicholls, a trzeciego nie potrafię przyznać.
16. Ulubiony kolor? Zielony, ale nie jako kolor ubrań. Lubię też szary.
17. Czy skończyłaś liceum? Jeszcze nie, ale mam nadzieję, że ten dzień kiedyś nastąpi.
18. Czy kiedykolwiek byłaś za granicą? Ile razy? Byłam jeden raz, w zeszłe wakacje. Ale marzą mi się w przyszłości podróże, jest tyle pięknych miejsc, które chciałabym zobaczyć.
19. Czy mówisz w innych językach?
Ogólnie nie lubię mówić w innych językach, nie umiem żadnego perfekcyjnie, uczę się w szkole angielskiego i hiszpańskiego.
20. Czy masz rodzeństwo? Mam młodszego brata i starszą siostrę.
21. Ulubiony sklep? Aktualnie będą to sklepy z używaną odzieżą, które absolutnie kocham, a poza tym uwielbiam Biedronkę.
22. Czy lubisz szkołę? Bardzo lubię moje liceum. Lubię osoby, które tam są, niektórych nauczycieli, sam budynek również lubię. Nie lubię odpowiedzi ustnych i sprawdzianów z matematyki. Gimnazjum również bardzo miło wspominam, a podstawówkę tym bardziej!
23. Ulubiony film? Ostatnio dużo bardziej lubię seriale, ale z filmów, które oglądałam kilka razy, są to: Skazani na Shawshank, LOL, Ostatnia piosenka, Słodki listopad, Leila i Nick, Prosto w serce, Skarb narodów, Titanic. Z filmów, które oglądałam raz, ale bardzo mi się podobały: Twój na zawsze, Mój przyjaciel Hachiko, Wszystko za życie, Keith, Dziwny przypadek Benjamina Buttona, Ucieczka w milczenie. Jak widać, nie mam jednego ulubionego filmu. W ogóle nie wiem, czy to normalne, ale lubię wzruszające filmy, o których później myślę przez tydzień. 
 24. Ile masz wzrostu? Pani w szkole powiedziała mi, że 163.5 cm, ale absolutnie jej nie wierzę i w dowodzie wpisałam sobie 166 cm.

niedziela, 1 czerwca 2014

Pixar in Concert | Parada Smoków

Pixar in Concert
W piątek razem z klasą wyszliśmy na pokaz fragmentów bajek Disneya z muzyką na żywo. Pixar in Concert w nowo-otwartej Kraków Arenie, która jest ogromna i zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Właściwie to byłam strasznie podekscytowana, gdy dzień wcześniej przeczytałam, że na tym koncercie ma być blisko 10 000 osób (słownie: dziesięć tysięcy!) i ja! Nigdy nie byłam na czymś podobnym, nigdy nie byłam na żadnym koncercie, więc i nigdy nie byłam w jednym miejscu z tak dużą liczbą osób. Tutaj jeszcze większość to były małe dzieci, co dodatkowo było urocze. ♥ 
Sam koncert był naprawdę fantastyczny! Była muzyka z bajek takich jak: Merida Waleczna, Auta, Toy Story, Ratatuj i kilka innych, a orkiestra była niesamowita. Na pytanie kto z zebranych gra na pianinie, rękę podniosło naprawdę wielu maluchów. A my, starsi, siedzieliśmy, rozglądaliśmy się i było nam trochę głupio, a przynajmniej mi.
Po koncercie, razem z kolegą, koleżanką i moim młodszym bratem, wybraliśmy się na wystawę klocków LEGO. Nie wiem, czy już o tym wspominałam, ale uwielbiam te klocki, moim zdaniem jest to najlepsza zabawka dla dzieci, która uczy kreatywności i pewnej zręczności (niektóre klocki są takie malutkie). Kiedy byłam mała uwielbiałam się nimi bawić, teraz też chętnie układam nowe zestawy. Na wystawie nie mogłam oderwać wzroku od niektórych budowli! Były ogromne i wyglądały pięknie! Był Pałac Kultury i Nauki, opera w Sydney, czy wieża Eiffla. Coś pięknego!
Parada Smoków
Wczoraj natomiast, po raz pierwszy miałam okazję być na Paradzie Smoków. Jako że pierwszy raz, nie wiedzieliśmy dokładnie, gdzie dokładnie zająć miejsca, a że byliśmy nieco wcześniej, mieliśmy wybór. Oczywiście usiedliśmy w miejscu najgorszym z możliwych i gdy wypłynęła pierwsza tratwa ze smokiem, musieliśmy się przemieścić, a oczywiście już ciężko było znaleźć miejsce, z którego byłoby cokolwiek widać. Nie spodziewałam się takich tłumów ludzi! W końcu staliśmy w miejscu, gdzie część Wisły zasłaniało drzewo, ale nie narzekam, bo bardzo mi się podobało. Smoki były fantastyczne, ale ogromne wrażenie robił także pokaz fajerwerków, takich, jakich jeszcze nigdy nie widziałam! To nie były takie zwykłe fajerwerki, ale takie spiralne, kręcące się i różne inne. Będę na pewno chciała pojawić się na tym pokazie także w przyszłym roku, a także w każdym następnym! Nie wiem, jak mogłam dotychczas przegapić tyle tych Parad!

Wszystkiego Najlepszego dla wszystkich tych, którzy wciąż czują się dziećmi!
Szablon wykonany przez Tyler / Enjoy!