Nagle okazuje się, że do mojego wyjazdu pozostało zaledwie kilka dni, a do mnie wciąż to nie dociera. Oczywiście we wszystkie potrzebne rzeczy zaopatruję się już od dłuższego czasu, ale sam wyjazd jest jakby gdzieś obok mnie. Nie spędzałam tego pierwszego miesiąca, wypatrując tej daty i próbując sprawić, by nadeszła szybciej, nie. Po prostu czekałam, oddając się w stu procentach innym rzeczom, które zajmowały moje myśli, dotychczas nawet jakoś specjalnie nie rozmawiając z nikim o tym wyjeździe. Jednak kiedy napisałam o tym na blogu po raz pierwszy, dotarło do mnie, że naprawdę wiele moich marzeń jest na wyciągnięcie ręki. Marzeń, których spełnienie nawet mi się nie śniło. Bo kto by pomyślał, że ja, tak bardzo nieśmiała i zamknięta w sobie osoba, pojedzie sama na obóz z ludźmi, których jeszcze nie znam. Może to, że tak często mówiłam sobie, że jestem właśnie taką osobą - nieśmiałą, sprawiło, że tym bardziej taka się stałam, choć tak naprawdę moja nieśmiałość zależy od sytuacji, w której akurat się znajduję. A może zwalczyłam w sobie wszystkie obawy, by w końcu zrobić coś w swoim życiu, co będę mogła wspominać przez długi, długi czas.
Mówię sobie, że nie ma się czego bać! Chyba że domu strachów w Disneylandzie, do którego zawitam ;)