Choć szósty grudnia wypadał w sobotę, moje Mikołajki świętowałam już w piątek. Moim prezentem dla siebie było spełnienie jednego z punktów, znajdującego się na liście rzeczy, które chcę zrobić w życiu, jednego z moich marzeń.
73. Być na przedstawieniu baletowym.
Chciałam je spełnić już rok temu, jednak wtedy się spóźniłam i nie było już biletów. Oczywiście w tym roku też mało brakowało! Dowiedziałam się, że Moscow City Ballet będzie w Krakowie zupełnie przypadkiem, siedząc pewnego popołudnia w Galerii Krakowskiej. Reklama pojawiła się tuż przed moimi oczami, gdy akurat zbierałam się do wyjścia. Zaangażowałam moją koleżankę i już wieczorem miałyśmy kupione bilety. Przez ponad miesiąc żyłam tym wydarzeniem, nie mogąc się go doczekać, a teraz jestem już po i być tam, w Centrum Kongresowym, oglądając tak profesjonalny i piękny występ, to było coś absolutnie niesamowitego. Było to przedstawienie zapewne dobrze Wam znane - Jezioro Łabędzie. Chciałam je tak bardzo zobaczyć głównie dzięki filmowi, który oglądałam jakieś pół roku temu, czyli Czarny łabędź, w którym zachwycałam się pięknymi strojami i wspaniałą muzyką.
Może moja chęć zobaczenia baletu na żywo była tak silna dlatego, że sam balet jest jednym z moich niespełnionych marzeń. Przekonałam się, że ze spełnianiem marzeń nie można czekać. Dlatego ja aktualnie robię wszystko, by móc z mojej listy wykreślać kolejne punkty.
Absolutnie zachwyciło mnie wnętrze Centrum Kongresowego. Idealne!
Oprócz tego, zapewne wiecie, że w końcu przychodzi taki moment w roku, kiedy orientujemy się, że płaszcz zimowy z zeszłego roku do niczego już się nie nadaje i zakup nowego jest absolutną koniecznością, jeśli nie chcemy całą zimę chodzić w parce. Jak wiecie, zakupy nie są moją ulubioną czynnością, zazwyczaj unikam ich jak ognia. I spędziłam mnóstwo popołudni po szkole oraz nawet parę weekendów, chodząc po tych wszystkich sklepach i przymierzając niezliczoną ilość płaszczy. Najgorsze było to, że miałam w głowie wyobrażenie mojego płaszczyka, tego jak ma wyglądać, i przez to żaden inny nie spełniał moich oczekiwań. W końcu zdecydowałam się na zakup jednego, który podobał mi się najbardziej ze wszystkich, choć wciąż nie był to TEN JEDYNY.
Kilka dni później miałam chwilę czasu i wstąpiłam do dwóch second handów, a w portfelu miałam jedyne 20 zł (słownie: dwadzieścia złotych). I w drugim second handzie znalazłam mój wymarzony płaszczyk, był dokładnie taki, jakiego szukałam w tych wszystkich sklepach, które wcześniej odwiedziłam. Kosztował 25 zł, dlatego nawet nie wiecie jaka była moja radość, gdy okazało się, że akurat w tym dniu jest 20% zniżki na wszystkie wycenione rzeczy. I tak oto kupiłam płaszczyk, który widzicie na zdjęciach, a który jest moim absolutnym ulubieńcem i czuję, że mogłabym spędzić w nim resztę mojego życia!