sobota, 23 lipca 2016

like a house of cards

Marzyłam o zdjęciach w tej białej, koronkowej sukience na tle zbóż już od początku czerwca, ale za każdym razem, gdy miałam wolny dzień, pogoda nie chciała ze mną współpracować. Na szczęście doczekałam się, zanim jeszcze zostały skoszone. Muszę się chyba jednak pogodzić z faktem, że to jedyne takie tło do zdjęć tego roku i pozostaje mi typowa dla mojego bloga zieleń. Żałuję, że nie zabrałam jej ze sobą na wyjazd do Trójmiasta, ale kiedy ma się do dyspozycji bardzo mało miejsca w walizce, pewne rzeczy muszą pójść w odstawkę. Mam wrażenie, że rzeczy w mojej szafie przybywa i coraz częściej łapię się na tym, że o części z nich zapominam i odnajduję je dopiero po pewnym czasie. Powiedzcie mi, że też tak macie i wcale nie potrzebuję częstszego sprzątania!
Na pewno za to potrzebuję częstszego blogowania, mam nadzieję, że w czasie trwania Światowych Dni Młodzieży uda mi się zrobić dużo zdjęć i zasypać Was nowymi postami. Ostatnimi czasy działo się tyle rzeczy, że muszę trochę odpocząć i skupić się na przyjemnościach! Odkryłam ostatnio moją nową, ulubioną piosenkę. Nie wiem, czy już Wam wspominałam jak to u mnie jest z muzyką, jeśli tak, to się powtórzę. Kiedy polubię jakąś nową piosenkę, słucham jej aż do znudzenia. Tylko jej i żadnej innej. A później znajduję kolejną. I tak w kółko. Obecnie trwa moja obsesja na punkcie piosenki Katy Perry - Fireworks, którą zapewne wszyscy dobrze znają, tylko ja jak zwykle nigdy wcześniej jej nie słyszałam!


Szablon wykonany przez Tyler / Enjoy!