Zieleń w czystej postaci powróciła na mojego bloga. Pamiętam, że już po kilku napisanych postach ponad dwa lata temu, stwierdziłam, że mój blog powinien nosić nazwę: na-zielonej-polanie.blogspot.com lub zielono-mi, jako że w miejscu, w którym mieszkam, inne tło do zdjęć raczej nie występuje. Generalnie nie mam nic do zieleni, przeciwnie - jest to mój ulubiony kolor odkąd pamiętam, jednak wiadomo, że co za dużo to niezdrowo. Ale nie będę narzekać.
Czy jestem jedyną osobą, która absolutnie oszalała na punkcie tego typu spódnic, którą dziś z dumą prezentuję na zdjęciach? Odkąd tylko zobaczyłam je pierwszy raz w sklepie, wiedziałam że muszę sobie taką kupić. Jej cena w h&m jednak nie do końca mnie przekonała, dlatego ze smutkiem odłożyłam ten zakup w czasie, mając nadzieję, że może kiedyś w końcu będzie moja. Zastanawiałam się też nad podobną spódnicą z szelkami, ale miałam ją u siebie tylko przez kilka dni, po czym stwierdziłam, że wyglądam zbyt dziecinnie i wróciłam miłością do zwykłych spódnic zapinanych na guziki. Moja miłość zdążyła nieco osłabnąć, gdy ceny wciąż były tak samo wysokie, ale wtedy z pomocą przyszedł mój ulubiony sklep, co absolutnie mnie zaskoczyło, bo do tego sklepu raczej nie wchodzi się z zamiarem kupienia czegoś konkretnego, ale żeby znaleźć coś ładnego przez przypadek. Moja spódnica jednak zdawała się na mnie czekać w koszu z rzeczami na wagę i wyniosła mnie około dziesięciu złotych. To chyba prawdziwe przeznaczenie!